Rover – Odźwierny (2013)
Jesienna ofensywa płytowa ruszyła na dobre. Premiera goni premierę. Jedna wypiera drugą. Z wyjątkiem..
..nowej płyty Rovera, którą miałem przyjemność słuchać już od początku miesiąca. To nie jest kolejna płyta o niczym.
Krążek rozpoczyna się bardzo gorzkimi slajdami z przeszłości. Autobiografia nie jest wyidealizowaną opowieścią o czasach młodości. Rover odkrywa się przed nami i mówi o sytuacjach, których większość wolałaby uniknąć lub przynajmniej o nich nie mówić. Wiele z problemów, które porusza raper dotyczą sfery duchowej. Są próbą odnalezienia się w chaosie i poszukiwaniem sensu. Konfesjonał to jego pierwsza od trzech lat rozmowa z Bogiem. Rover w formie monologu spowiada się z popełnionych błędów. Wszystko to robi w iście literackim stylu.
Inny ciekawy utwór to Prestidigitator (rodzaj iluzjonisty), w którym muzyk opowiada o flircie jako wielkiej sztuce. Szybko i łatwo? To nie tutaj. Przecież to od dobrej fabuły i rozwoju akcji zależy jakość zakończenia.. Wart odnotowania jest dobry refren od Luki (pojawia się także gościnnie w ostatnim numerze).
Po siedmiu kipiących emocjami utworach Rover raczy nas dwoma o bardziej pozytywnej wymowie, radosnym Dźwięki (w którym na samym początku odpiera zarzut o kopiowanie Bisza) i obrazowym Roadtrip 2.
Zupełnie nieprzygotowany, rozluźniony lżejszymi utworami nie spodziewałem się tego co miało za chwilę nadejść. Koperta to prawdziwa emocjonalna bomba. Historia, mająca swoje zaczepienie w najgorszych czasach dla ludzkości.
Koperta, która posłużyła autorowi za inspirację. Więźniowie mogli wysłać i otrzymać 2 kartki lub listy w miesiącu, 15 linijek tekstu na jednej stronie. Wszystko było ściśle nadzorowane i miało swoje procedury. Fot. Dzięki uprzejmości Rovera.
Będąc nastolatkiem pochłaniałem bardzo duże ilości literatury obozowej. Pamiętam czytane ukradkiem na lekcjach Pięć lat kacetu Stanisława Grzesiuka. Słuchanie podobnej opowieści w formie muzycznej jest zupełnie innym doznaniem. Emocje, które wyraża Rover i towarzyszące mu dźwięki bardzo mocno potęgują odbiór. Dodatkowo rap przerywany jest licznymi wypowiedziami Marka Edelmana. Podczas słuchania tego utworu przez moje ciało przeszła niezliczona ilość dreszczy. Muzyka znowu sprawdziła się jako nośnik pamięci historycznej.
Przez znaczną część płyty wkrada się najważniejsze z uczuć. Pęknięcie z gościnnym udziałem Wdowy to opis ostatniej prostej przed rozpadem toksycznego związku. Podobnie jak na całym krążku Rover, jak przystało na doktoranta filologii polskiej raczy nas wieloma środkami stylistycznymi.
Przyjaźń? Jak nienawiść, najtrwalsze z uczuć,
ciągną ku niebu, wypalone serc żerdzie.
Pęknięcie rozszerza szczelinę w bruku,
mijasz granicę, gdzie prócz przyjaźni nie czujesz nic więcej.
Zostaje gorycz, w łóżku dwie równoległe,
bólu nie poczujesz nawet, gdy powiem, że ja ją pieprzę.
Stoimy przed pęknięciem, za którym przestaje bić serce,
Każdy z nas pyta… Czy to co czuję, zależy ode mnie?
Odźwierny znalazł klucz do tego, aby nagrać najlepszą płytę jaka kiedykolwiek opuściła opolską wytwórnię. Krążek trzyma bardzo wysoki poziom tekstowy (to nie jest łatwa w odbiorze i zrozumieniu produkcja), a Rover wraz z wyrażanymi emocjami modyfikuje swoje flow. Czekam na kolejny etap i sforsowanie kolejnych zamków. Jedna z najlepszych tegorocznych premier.
11 comments
Mega płyta.
Dzięki za recenzję! ;-)
Pomyśleć, że znałem tego kocurka od Kalejdoskopu. Gromkie brawa dla Mateusza
Będzie mocno
Będzie. Ogrom emocji.
Zapomniałeś o „Plastikowym Kosmosie”. Też wydany w Stepie.
Zamówiłem płyte już dawno dawno, powiem szczerze mając 17 lat ( wiek buntowniczy) potrafie dostrzec pewne wartości, których nigdy bym sam nie zauważył. Rozmawiałem godzine przed koncertem z nim, naprawde zaskoczył mnie pozytywnie, od tamtej rozmowy zacząłem nawet czytać książki, które sam mi polecił . : )
Gorąco Polecam ! : )
bisz x zeus x rover x laikike 1
liryczny mindfuck
Nie zapomniałem. „Odźwierny” jest lepszy. :-)
Jestem przy trzecim kawałku i zalatuje Biszem okropnie. Nie chodzi i offbeat, ale flow podobne, podobnie intonuje i podkreśla. Przeszedłem więc do tracku „Dżwięki” i rzekomego odpierania zarzutu o ksero Bisza. Żadnego kontrargumentu tam nie słyszę.
Płyta świetna, a usłyszeć te utwory na żywo to jeszcze wspanialsze doznanie, genialny kontakt z publiką. Emocje wypisane na jego twarzy podczas każdego z kawałków potęgują ich odbiór … Rewelacja.