Pierwsza część małego political fiction w moim wykonaniu spotkała się z tak dobrym odbiorem, że nie mam zamiaru dłużej trzymać Was w niepewności. Zapraszam do lektury drugiej części opowieści spod szyldu Kanye 2020.

Przypomnę tylko, że jesteśmy w 2019 roku. Z wizytą do Polski przyleciał Kanye West. I na pewno nie po to, by zagrać koncert na Stadionie Narodowym… ale spotkać się z raperem, który odegrał ogromną rolę w przemianach, które dokonały się w ostatnich latach na rodzimej scenie politycznej – Paluchem.

Co ciekawe doszło do tego bardzo przypadkowo. Wydanie w 2017 roku płyty nagranej wespół ze słowackim raperem Rytmusem zbiegło się z rozpadem Unii Europejskiej. Jeżeli byliście na jakimkolwiek koncercie członka Kontrafakt, to wiecie jak często podkreśla on miłość do Polaków, Słowaków oraz Czechów.

Krążek podsycił nastroje panujące w narodach, których mieszkańcy w spontanicznie organizowanych marszach głośno zaczęli opowiadać się za ściślejszą współpracą w ramach Grupy Wyszehradzkiej oraz powrotem do idei Międzymorza. Raperzy uwierzyli, że mogą odegrać znaczącą rolę w integracji Europy Środkowo Wschodniej i wyruszyli w trasę, która obejmowała także Węgry oraz Czechy.

Na koncertach gościnnie pojawiali się min. KęKęSepar, YZO EMPIRE czy AK26. Kulminacyjnym momentem okazał się koncert na Hip Hop Kemp, podczas którego raperzy wystąpili na scenie wraz z Krzysztofem Krawczykiem, który na festiwalu pojawił się po raz drugi (pierwsze, historyczne wydarzenie miało miejsce w 2016 roku).

Padła wówczas rekordowa frekwencja. Na imprezie pojawiło się 80 tysięcy słuchaczy i żaden z nich nie potrafił powstrzymać łez podczas śpiewania „Chciałem być”. Bolesnej, ale zarazem budująca opowieść o przemijaniu.

Pozwólcie, że wrócę do teraźniejszości i spotkania Kanye West Paluch.

Wydarzenie, które dziennikarze zapowiadali jako „symboliczne” i „mało znaczące” okazało się być przełomowe. Pogawędkę przed kamerami zwieńczyło ponad półgodzinne wystąpienie, które zaowocowało gorączką nie tylko w światowych agencjach prasowych. Młodzi także dołożyli swoje pięć groszy, #gokanye pobił wszystkie rekordy. Social Media huczały od plotek, domniemań, ale i prokanyewskiej propagandy.

Żaden z amerykańskich polityków nie mówił do tej pory tak otwarcie o potrzebie ścisłej, wielopłaszczyznowej współpracy z Polską i jej kluczowej roli jako lidera „Nowej Europy” (jeżeli nie czytaliście poprzedniej części to przypomnę, że naszym zachodnim sąsiadem jest kalifat Niemiec).

2023128

Grafika by Szejku

W tym momencie zarówno Demokraci jak i Republikanie zrozumieli, że nie można dłużej bagatelizować działań rapera. Chcąc zdyskredytować Westa polityczni oponenci od razu postanowili wytoczyć najcięższe działa. Niemal jednogłośnie zaczęli przypominać nagranie Kim i Ray J, które nie było teledyskiem, w efekcie czego brukowce zaczęły rozpisywać się o wątpliwej moralności niedoszłej Pierwszej Damy.

Zaraz po powrocie do rodzinnego Chicago, Kanye zwołał konferencję prasową, na której pojawił się w towarzystwie żony. Oczy całej opinii publicznej były zwrócone na telewizory, telebimy, monitory i ekrany smartfonów. Coś wisiało w powietrzu..

West w krótkim przemówieniu, na które nie zostali zaproszeni dziennikarze, skrytykował wykorzystywanie nielegalnie udostępnionych w materiałów, w których pojawiła się jego żona. Grzmiał o dwulicowości klasy politycznej i przypominał liczne seks skandale, którymi w ostatnich latach karmiły się media (Clinton Lewinsky, czy Obama Beyonce).

Wystąpienie zakończył krótkim i dosadnym: BETTER BLOW JOBS, THAN NO JOBS.

Chyba właśnie poznaliśmy oficjalne hasło jego kampanii wyborczej.

CIĄG DALSZY NASTĄPI… 

12002252_777415252388318_4297393232114716584_n

Grafika by Szejku