Do tej pory raperów zrzeszonych pod szyldem Miami Hit Music, kojarzyłem głównie z przerysowanych prób przenoszenia amerykańskich trendów na polską scenę. Raperzy tak bardzo chcieli brzmieć jak swoi idole, że często kończyło się to komicznie.

Nowy projekt Sponsa, Zdrowusa i Perryego – „Vixagedon” oparty jest o kiczowate teksty i muzykę rodem z powiatowej dyskoteki. Nie zmieniło się nic? Wręcz przeciwnie, zmieniło się wszystko. Tym razem jest świetnie.

Lubię raz na rok pójść do największego (nie mylić z najlepszym) klubu w mieście i zwyczajnie poobserwować ludzi, którzy na co dzień raczej nie znajdują się w kręgu bliskich mi osób. Tlenione włosy, tanie szpilki, jasne dżinsy ze skrzydłami i zarezerwowane dla studenciaków swetry w paski. Podobnie było, kiedy przemierzałem kilka tygodni temu ulice Mielna. Pod ciemnymi okularami, chowały się szeroko zamknięte oczy, które pomimo pozornego zmęczenia bacznie rejestrowały wszechogarniającą tandetę. Widziałem niezadbane dziewczyny, które zachęcały do korzystania z popularnego „Boksera”, budki z kebabami, w których sprzedawali stylizowani na Turków gimnazjaliści. Krajobraz ten co rusz wzbogacali, pokazowo przejeżdżający przez główną ulicę, antyterroryści. Popijałem „Super Ruchacza” i czułem się jak statysta w filmie klasy B.

Dzięki płycie, której poświęcony jest ten tekst, zdałem sobie sprawę, że mnie oraz Was coś z tymi wszystkimi ludźmi jednak łączy.

Ile razy w przeciągu ostatnich dwóch lat słuchaliście popularnego blendu Soboty z Weekendem? Całkiem sporo, bo liczba wyświetleń tego numeru właśnie przekroczyła 12 milionów. Widziałem Was również na koncertach, gdzie szaleliście, kiedy Dwa Sławy rymowały pod ten sam podkład.

Wszyscy lubimy się zabawić, a gdy już alkohol uderzy do głowy, to tańczymy. Bawimy się przy „disco”. Oczywiście w mniejszym stopniu niż wyżej opisani przeze mnie reprezentanci wiksiarskiej subkultury. Dla nas jest to odskocznia, a nie codzienność. Nie chcę przy tym wmówić Wam, że tak jest dobrze lub źle, ważne, że zabawa trwa w najlepsze.

Dlatego jestem pewien, że „Vixagedon” na stałe zagości podczas plenerowych imprez nad jeziorem, w których jako „ten od muzyki” będę musiał zaspokoić szerokie gusta pijanej gawiedzi. Ba! Jestem pewien, że pojawią się liczne pytania: CO TO? KTO TO? SKĄD TO MASZ?

Artyści (biorę pełną odpowiedzialność za to określenie) balansują na cienkiej granicy. Ocierają się o kicz i tandetę, ale mimo wszystko są bohaterami pozytywnymi (w przeciwieństwie do np. Gangu Albanii). Bardzo możliwe, że za chwilę porzucą rap i odpłyną w klimat, w którym próbują się na „Vixagedonie”, bo okaże się, że granie dla pijanych małolatów z Mielna będzie niesamowicie dochodowe. Widziałem podrzędne gwiazdy Disco Polo rozrzucające swoje single i to jaką robią furorę. Dziwki, koks, tajski boks.

Mimo wszystko wolałbym, żeby nie zmieniali publiki i przesiedli się z Seicento na Golfa IV dzięki słuchaczom rapu. Doceniajcie oryginalność i koloryt.