Niesamowita swoboda w lepieniu wersów, wzbogacona lokalną gwarą, emocjami oraz zróżnicowaną tematyką. Jakby tego było mało wszystko wydaje się być niewymuszone, szczerze i nagrywane prosto z serducha, którego bicie napędza gorzała.

Nawet jeżeli nie widzielibyście nagłówka, to i tak bez problemu zgadlibyście o czyjej płycie będzie ten tekst.

O wyjątkowości KęKę mieliśmy możliwość przekonać się już wcześniej. Luźne numery, które podbijały sieć były jednak prologiem do nieznanego. Mało kto spodziewał się, że kariera radomskiego rapera nabierze takiego tempa i zaprowadzi go prosto do.. PROSTO.

Sokół zdecydował się na bardzo ciekawy krok. Fakt, iż mamy do czynienia z debiutującym trzydziestolatkiem jest bardzo zaskakujący. Ostatnimi czasy wytwórnie chcąc poszerzyć swoje szeregi oferują kontrakty nieukształtowanym jeszcze życiowo dzieciakom. Liczą w ten sposób na to, że młodzi raperzy w przyszłości przyniosą okazałe profity. KęKę ma jednak tyle wspólnego z innymi debiutantami co Janusz Korwin Mikke z Piotrem Szumlewiczem. Różni się wszystkim poczynając od wspomnianej ścieżki kariery, bo pierdolony nektar szczęścia z otwierającego płytę numeru ma wyjątkowo gorzki smak.

KęKę rapuje o sobie jako zwykłym typie z wielkiej płyty. Symbolizująca bloki szarość nie oddaje charakteru radomianina. Niech nie złudzi Was również okładka. Są to raczej dowody na skromność, prostotę i przywiązanie do korzeni: Nie na darmo nasze miasto ma w nazwie dom, dzieciak. Dla tych którym mus wyjechać, pozdrówki. Wróćcie tylko swoim bliskim dać ostatnie buzi. Nigdy nie wiesz, i dlatego właśnie będę. Póki tu moja rodzina to ja tutaj jestem.

KęKę jest znany ze swoich mocno ugruntowanych poglądów politycznych, jednak w Jednym kraju nie odmawia nikomu prawa do posiadania innych przekonań: I tak być powinno, badajta swych ludzi zawsze, co kto mówi, co kto myśli, i po jakiej stronie. Wszystko spoko, no to będzie w chuj przyjaźnie, jak nie spoko, no to trudno, żyj ze swoim ziomek. 

Aby zrealizować obraz do niniejszego numeru KęKę podobnie jak dziesięć lat temu Krzesimir Dębski (w filmie dokumentalnym Oczyszczenie) wybrał się w sentymentalną podróż. Raperem podobnie jak kompozytorem kierowała chęć upamiętnienia utraconych terytoriów i spotkanie z Polakami, którzy zostali na wschodzie,  bo żeby działać coś dla sprawy nie trzeba być hardcore, starczy pamięć jak o byłej. Warto dodać, że film, który powstał na bazie podróży Dębskiego ma podłoże mocno personalne, ponieważ jego matka cudem ocalała z rzezi z 1943 (obejrzenie dokumentu polecam każdemu). Pewnego rodzaju spotkanie pomiędzy gatunkami muzycznymi jakie zaszło w tej sytuacji dobrze obrazuje wypowiedź muzyka z początku wspomnianego filmu: Gdyby ludzie zajmowali się muzyką, to nie byłoby wielu kłopotów. 

O duży krok dalej KęKę idzie w Iskrze i Krucjacie. Raper snuje wizję obławy i zemsty na wrogach, porównywalną do tej jaką na Polakach przeprowadzili zbrodniarze z UPA. To jest ten rodzaj pamięci historycznej, który niekoniecznie do mnie trafia. Jeżeli nie podobał Wam się pomysł inscenizacji zbrodni wołyńskiej, to tym bardziej nie trafią do was te utwory.

Na płycie znalazły się także lżejsze, imprezowe numery. Pojawiają się wszystkim dobrze znane Nie wiedziałaś (które w porównaniu z pierwotną wersją dużo straciło ze swojego imprezowego sznytu) i Trasa (Brakakaka). Nowością jest bujające Ja się pytam. Najbardziej soczystym bangerem jest jednak Z boku, gdzie radomianin przeprowadza nocne manewry na agresywnym bicie.

Pomimo, że płyta jest niestety nierówna (Woogie Boogie, które nie znalazło się na płycie jest lepsze od większości nowych numerów) to wypada bardzo dobrze na tle pozostałych tegorocznych premier. Mieliśmy mieć rok duetów, a mamy rok debiutantów.