NNFOF – No Name Fuck The Fame (2015)
W 2013 roku Step Records ogłosiło podpisanie kontraktu z zielonogórskim duetem NNFOF. Po dwóch bezowocnych latach Tykshta i Siwski zdecydowali się „pierdolić fejm” i nową płytę wydali w bardzo limitowanym nakładzie przy pomocy Urban Rec.
Lista gości, którzy pojawiają się na albumie jest doprawdy imponująca. Dodatkowo kariery większości z nich doskonale obrazuje tytuł nowej produkcji. Jeżozwierz, Junes, Oxon, Toster, Laikike1, Erking , EMAS czy Stillo, to raperzy, którzy zawsze trzymali się z daleka od dużych wytwórni. Nie przeszkodziło im to jednak by konsekwentnie przez lata robić rap (w przypadku dwóch ostatnich były to głównie rzadkie gościnki). Na albumie znaleźli się także ci, których niesie wrodzona charyzma i duże pokłady talentu: Bonson, Ad.M.a i Sarius. Nie prosili się o fejm, dostali go w pakiecie z szacunkiem słuchaczy.
W sumie na krążku znalazło się aż 20 numerów i ponad 20 bardzo różniących się od siebie gości. Produkcyjnie nie ma zaskoczenia. Dostajemy dobre i sprawdzone rozwiązania, do których przyzwyczaił nas duet. Dużo sampli, ciężkie werble i masa skreczy, za które odpowiadają zaproszeni na projekt DJe. Kto najlepiej sprawił się na bitach NNFOF?
Podobnie jak na poprzedniej płycie tym razem znów prym wiedzie Oxon. Najpierw w „Sztormie”, bardzo lekkim numerze (rzadko mamy okazję słyszeć go w takim klimacie), a później wraz z Revo w „Nierówno pod sufitem”. Tutaj jak można było się spodziewać raperzy bawią się konwencją i popisują świetną techniką.
Ciężkie bity są niemal przeznaczone Jeżozwierzowi, Sariusowi i Bonsonowi. Cała trójka zgodnie zostawiła po sobie na trackach zgliszcza.
Dostałem od Was kilkanaście pytań „jak Marcin?”. Odpowiadam: jak zwykle. Tekstowo znów szczyt, a muzycznie bardzo spokojnie. Cisza przed nowym levelem.
Najlepszy numer na płycie? Otsochodzi. Tak… To ten sam, któremu w pierwszym odcinku „Za Trzy” zarzucałem nudę. Nie wygląda już jak nieporadny Shane Larkin. Bardziej przypomina szybkiego D’Angelo Russela. Raper wziął na barki ciężki bit i rozprawił się z nim w trzy minuty. Nie lubię małoletnich leniwych melanżowników, którym niczego się nie chce. Wolę zdeterminowanych i pewnych siebie raperów, a właśnie tak w „?!” wypada „Młody Jan”. Świetny numer.
Bardzo dobrze wypadła też Justyna Kuśmierczyk. Oddałbym wszystkie featuringi z nowej płyty Zeusa za ich wspólne „Dillema” w takim klimacie. Wypada pochwalić także drugą z pań, która pojawiła się na krążku. Ad.M.a w towarzystwie JNR i Tostera dostała chyba najbardziej eksperymentalny bit i znów zdystansowała od siebie kolegów.
NNFOF vs Soulpete. W tym roku pojedynek o producencką płytę roku jest wyjątkowo wyrównany. Nie jestem jeszcze w stanie wskazać zwycięzcy.
2 comments
A kiedy płytka NNFoF była jakoś nielimitowana ? :D przecież sixpacki to klasyk którego teraz nie dorwiesz , to samo z NNFoF . Za płytki z Erkingiem Panowie mają u mnie respect taki jak nikt inny w PL nie mówiąc o tym co robią teraz I KURWA JAK TO ROBIĄ . Jedne z osób które wpływają na to , że nie popierdoliłem do końca tej muzyki .
Laik rozjebał