Od kilku lat regularnie wybierałem się na Hip Hop Kemp. Z różnych powodów zawsze kończyło się to tylko na planach. Wreszcie nadszedł ten czas, mój czas. No, a jak debiutować, to z rozmachem… Na to pozwolili mi organizatorzy, dzięki którym miałem możliwość obejrzenia festiwalu „od kuchni”.

Zupełnie nie wiedziałem czego mam się spodziewać. Nawet wstępne wyobrażenia i tak okazały się mieć mało wspólnego z rzeczywistością.

Jedynym pewniakiem miał być polecany przez Was rum. Bozkov faktycznie daje niezły podmuch, który pozwala nabrać wiatru w żagle. Słodki, ale zarazem „delikatny” smak idealnie współgra z colą w proporcjach 50/50. Od pierwszego dnia był to mój ulubiony kompan śniadania.

20140821_162235

Na pewno dużo we krwi miał go Czech, którego spotkaliśmy na przystanku autobusowym. Uradowany, że spotkał Polaków zaczął wykrzykiwać nasze piękne przekleństwa. W ciasnym busie przypomniał sobie o WWO i krzycząc „Jeszcze będzie czas” z radością obserwował jak tłum odpowiada „Cannabis, Whisky, Ananas”.

Po minięciu kilku grup taszczących na plecach skrzynki Kozela, z autobusu wysypał się wesoły, wielonarodowy tłum. Kilka kroków i po prawej stronie pojawił się legendarny mur, zza którego wyskoczyło kilka łysych głów w czarnych koszulkach WIELKA POLSKA. Pierwsze zdziwienie…

Na drugie nie musiałem długo czekać. Przed wejściem czekała instalacja, która… hmm lekko kontrastowała z kolorowym graffiti.

20140821_165426

To na szczęście koniec tego typu zaskoczeń. Za bramą zaczynał się świat, w którym przez trzy dni nie zobaczyłem ani grama przemocy, złości i nerwów. Peace, love and harmony.

IMG_8131

Albo… extasy ;-)

Clipboard01

 

Zacząłem od szybkiego obskoczenia terenu festiwalu zakładając, że nie muszę się mocno śpieszyć, bo Laidback Show na pewno zacznie się z małym poślizgiem. Błąd numer 1. Na Kempie wszystko jest co do minuty (a jak nie, to tłum sam przegoni przedłużających występ artystów – o tym jednak w następnej części).

Kiedy już łaskawie dotarłem do hangaru swój występ zaczynał Proceente. Założyłem, że Kuba Knap, który kręci się na i pod sceną jeszcze nie miał swojej chwili, więc porwałem go na krótką rozmowę.

Co się odwlecze, to nie uciecze. Kuba zagrał chwilę potem z chłopakami z Okoliczny Element. Nie kłamałem więc, mówiąc, że zaraz wchodzi na scenę. ;-)

Nie doczekałem końca show, ponieważ zależało mi,  żeby zobaczyć Słowaka Majk Spirit. Prędko zacząłem żałować, że to nie ten koncert był głównym celem wczesnego popołudnia. Obowiązkowo do sprawdzenia.

Najlepsze było przede mną. Król chodzi piechotą i to w skarpetach i klapkach Kubota. A koncert zagrał taki, że sam z tych klapek wyskoczył. Co by nie mówić stylówa przednia, od czapki „wpierdolki” po szlafrok. Różnorodny był również repertuar. Kandydaci na szaleńców zostali zaspokojeni. O atmosferę zadbali również niezawodni Stasiak i Głośny. Ex aequo z Rasmentalism w kategorii najlepszy polski koncert na Hip Hop Kemp.

IMG_8302

Emocje związane z pierwszym dniem zostały idealnie rozplanowane. Ja swój zakończyłem koncertem Cee-Lo Green. Mały ale wariat, to chyba z niego przykład w sobotę wziął Dillon Cooper. Jak napisał na swoim Facebooku Ten Typ Mes „prawdziwy headliner, z tym jego żeńskim zespołem nawet assliner”. Nie pozostaje mi nic innego, jak się pod tymi słowami po prostu podpisać.

W drugiej części między innymi wywiad z Rasem, Mentem i Tortem. Czekajcie!

Ankieta: www.hiphopkemp.pl/newsy/702-kemp-2014-ankieta

Ps. Zdjęcia, wywiady.. w sumie to nic nie byłoby takie fajne gdybym na Kempie był sam. Wszystko odkupię myciem podłóg Skarbie.