Mam Na Imię Aleksander – Nie Myśl O Mnie Źle (2013)
Zanim usłyszałem Aleksandra dowiedziałem się, że jest kserokopią Bisza. Starając się podejść bez uprzedzeń, włączyłem płytę i w otwierającym numerze usłyszałem… Bisza.
A może dałem sobie to wmówić?
Nic nie mówiąc zdjąłem słuchawki i podłączyłem telefon do stacji dokującej. Kto to, drugi Bisz? – pyta mnie dziewczyna.
Skąd on się wziął, jeżeli nagle w drugim numerze zmienia stylówę i leci braggą?! Czekajcie, już trzeci a on zaczyna podśpiewywać!
Mniej więcej w połowie płyty szaleństwo ustaje. Kaskader spowalnia dziki pęd, a myślałem, że już się nie opamięta… Wraz z kolejnymi numerami wszystko zaczyna się klarować. Prym zaczynają wieść śpiewane refreny, które są najmocniejszą stroną rapera. Górę biorą gorzkie emocje, a klimat panuje wręcz melancholijny. Jego kwintesencję otrzymujemy w numerze z liderem Comy. Chaos przegrywa z… patosem, w którego celebracji raper czuje się wyśmienicie. I wcale mi to nie przeszkadza… Szczególnie, że emocje świetnie współgrają z podkładami, które będę chętnie zabierał ze sobą na nocne wojaże.
Teksty stanowią pewnego rodzaju szkic rapera. Jako jedna z pierwszych uderza pewność siebie. W Muszę to zrobić sam jasno wyraża swoje cele oraz stojące za nimi motywacje. Potwierdza je w Zmieniłem się, gdzie rap jest zarówno celem jak i sposobem na spełnienie. Objęcie odpowiedniego azymutu poprzedzone było jednak wieloma błędami. O nich również słyszymy na płycie.
Na wyróżnienie zasługują dobre gościnne zwrotki Ego True i refren niejakiej Majki.
Szybkie debiuty naturalnie wzbudzają większe zainteresowanie, a co za tym idzie uwypuklają się ich wady. Tutaj zarzut mam jeden. No dobra, zarzut i sugestię: początkową niejednorodność. Miałem wrażenie, że raper zgubił się na skrzyżowaniu styli i dopiero po kilku złych zakrętach udało mu się wjechać na autostradę. Pędził nią odhaczając kolejne bramki z opłatami, na których zostawiał kolejne linijki. Tutaj powinien być ostrożny, bo część numerów jest do siebie łudząco podobna. Słuchając płyty dłuższy czas miałem wrażenie, że utwory zlewają się w jedną formę, która jest zgrabnie przykryta. Teraz to przejdzie, ale na następnej płycie już nie. Szkoda, żeby dobrze zapowiadający się raper wpadł w głupią pułapkę #Miuosh.
A co Wy poradzilibyście Aleksandrowi? Spośród wszystkich komentujących rozlosuję jeden egzemplarz płyty (pamiętajcie zostawić e-mail).
16 comments
Radzę RZECZY.
Niech tworzy pod wpływem, zobaczymy co ciekawego tak naprawdę w nim siedzi.
Według mnie płyta jak najbardziej godna polecenia. Widać w niektórych utworach jakieś podobieństwa do Bisza itp.. ale tak naprawdę w dzisiejszych RAPACH wszędzie można znaleźć podobieństwo do innego rapera, czy to z Polski, czy z USA. Jak dla mnie to w tym szaleństwie i różnorodności jest metoda. Olek na debiutanckiej płycie pokazał, że potrafi rapować w różnych stylówkach, podśpiewywać na dobry poziomie za co należy mu się duży +.. Co poradziłbym artyście? Hmm.. Żeby dalej szlifował swój warsztat, robił swoje i sprawił, że następna płyta wyjaśni zarzucane mu błędy. Muzyka obroni się sama.
nagraj lepiej
Rasmentalism dzisiaj dwie premiery, a Ty o Aleksandrze :D
miewa zajebiste refreny. Biszem wieje czasami, czasami zeusem, a często jest w tych kawałkach coś oryginalnego.
Rzeczywiście trochę jest tego podobieństwa, ale w dużej mierze to chyba ta sugestia o podobieństwie wzbudza we wszystkich wyczulony węch, żeby je wyłapywać. Jest w nim coś oryginalnego i ma potencjał, ale jest cienka granica, żeby to zepsuć :)
Jak dla mnie MNIA łączy w sobie kilka styli, między innymi wspomnianego Bisza, Małpę a dla mnie momentami nawet Kroolika Underwood’a. Bardzo podoba mi się taka mieszanka. Wychodzi z tego bardzo ciekawa mieszanka, na którą połasiło się Fandago records, i z resztą nie ma się czemu dziwić. Wg mnie Olek nagra jeszcze kilka ciekawych płyt pod tym szyldem.
MNIA to stylówa, mocna stylówa. Chłopak zrobił otwartą płyte, momentowo pachnie Biszem ale jednak jest nutka własnie samego Aleksandra. Zdecydowanie mocną stroną są refreny, kozackie, mocne. Nic tylko życzyć Mu powodzenia w dalszej karierze, oczywiście czekam na dalsze postępy. „Nie mysl o mnie zle” jest dla mnie ocenowo 5/6.
Nie wierzę, że są chętni na album tego łaka. Ksero i to na tyle, że nie pozwolił abym sprawdził album, kilka singli wystarczyło. Dla mnie dyskwalifikacja i nie czekam na kolejne albumy. Rover chociaż zatrzymał mnie na przesłuchanie całego albumu, 2-3 kawałki props, reszta ksero.
W sumie to byłam na koncertach gdzie on grał support i jakoś nie zwracałam szczególnej uwagi na tego noł nejma, potem nagle słyszę, że jakiś super ekstra raper z 71, kolega puścił mi „pręgi” i mówi „on to miał ciężko z tym ojcem”, w taki oto sposób trochę na litość zyskał fana. Myślę, że powinien wybierać inne tematy, bo w tych brzmi sztucznie patetycznie. Jest jeszcze młody, ma czas na rozwój, może odnajdzie swoje prawdziwe ja i przestanie kopiować (choć Bisza słucha mi się zupełnie inaczej, brzmi czyściej).
Jak dla mnie płyta strasznie mocna i nawet klimat mi przypasował, choć nie przepadam za takim rapem, ale ogólnie Olek dał radę. Co do dalszej kariery to niech się sprawdzi w innym klimacie, bo druga 'smutna’ płyta byłaby jak dla mnie trochę bez sensu. Ale najważniejsze żeby się rozwijał! Co do podobieństwa do Bisza to jakoś tego nie wyczułem.
Przesłuchałem dzisiaj jeszcze w pociągu dwa razy, żeby się w zgodzie z sumieniem wypowiedzieć. Pierwsza sprawa – słucha się całkiem przyjemnie, ale mało co zostaje w pamięci. Wiele było porównań do Bisza, więc wykorzystam tę konwencję. Na Wilku Chodnikowym każdy kawałek chciało się przesłuchać drugi, trzeci, piąty raz… Aż do momentu nauczenia się tekstu na pamięć (mogłem recytować całą płytę z pamięci po 5 dniach słuchania. Po ponad roku od premiery miałbym problemy z tekstem może 3 kawałków, gdyby mi kazano wyrecytować tekst z płyty. Tymczasem u Aleksandra po 3 godzinach od dwukrotnego przesłuchania nie pamiętam nawet tytułów wszystkich kawałków. Jedyne co zapada w pamięć to refreny.
Trochę mnie to frapuje, bo teksty Aleks napisał dobre i bardzo dobre. Technicznie też było nieźle jak na debiutanta (poza Tlenem, gdzie cały tekst jest mocno sepleniony – ciekawi mnie dlaczego, bo na innych kawałkach nie ma tego problemu). Dlaczego więc tak łatwo „Nie myśl o mnie źle” wypada z pamięci? Czy to przez dość jednostajne beaty, czy może brak tego magicznego czegoś… Okaże się po następnym albumie.
Co do wszystkich komentarzy w których zamaskowani pod pelerynkami „fanów rapsów” hejterzy piszą, że podobieństwo, czy nawet kopiowanie Bisza dyskwalifikuje Aleksandra jako rapera – to debilizm i typowy przypadek przerostu formy nad treścią typowy dla miłośników tego, że sztuka jest modna, a nie samej sztuki.
Chłopak ma dużo ciekawych rzeczy do powiedzenia, a każda dziedzina sztuki opiera się o przekaz, a nie technikę przekazu. To tak jakby mówić, że Beethoven był łakiem, bo grał jak Mozart, albo że dzieła Renoira są wtórne, bo opierają się na technice impresjonistycznej, którą jak wiadomo opracował Monet.
Tak długo jak Aleksander ma ciekawą treść do przekazania może ją w moim guście przekazywać tak jak mu się podoba.
antypatia do Miuosha? why?
To nie antypatia. „Piąta strona świata” była świetną płytą. Potem nagły spadek formy i rzemieślnictwo (zero treści, każdy kolejny numer jest kalką poprzedniego).
zdecydowanie najśmieszniejszy pocisk jaki słyszałem na Aleksandra w necie, to „Mam na imię Bisz”.
do tej pory uśmiech mi wjeżdża na japę jak sobie to przypomnę :D