Zanim usłyszałem Aleksandra dowiedziałem się, że jest kserokopią Bisza. Starając się podejść bez uprzedzeń, włączyłem płytę i w otwierającym numerze usłyszałem… Bisza.

A może dałem sobie to wmówić?

Nic nie mówiąc zdjąłem słuchawki i podłączyłem telefon do stacji dokującej. Kto to, drugi Bisz? – pyta mnie dziewczyna.

Skąd on się wziąłjeżeli nagle w drugim numerze zmienia stylówę i leci braggą?! Czekajcie, już trzeci a on zaczyna podśpiewywać!

Mniej więcej w połowie płyty szaleństwo ustaje. Kaskader spowalnia dziki pęd, a myślałem, że już się nie opamięta… Wraz z kolejnymi numerami wszystko zaczyna się klarować. Prym zaczynają wieść śpiewane refreny, które są najmocniejszą stroną rapera. Górę biorą gorzkie emocje, a klimat panuje wręcz melancholijny. Jego kwintesencję otrzymujemy w numerze z liderem Comy. Chaos przegrywa z… patosem, w którego celebracji raper czuje się wyśmienicie. I wcale mi to nie przeszkadza… Szczególnie, że emocje świetnie współgrają z podkładami, które będę chętnie zabierał ze sobą na nocne wojaże.

Teksty stanowią pewnego rodzaju szkic rapera. Jako jedna z pierwszych uderza pewność siebie. W Muszę to zrobić sam jasno wyraża swoje cele oraz stojące za nimi motywacje. Potwierdza je w Zmieniłem się, gdzie rap jest zarówno celem jak i sposobem na spełnienie. Objęcie odpowiedniego azymutu poprzedzone było jednak wieloma błędami. O nich również słyszymy na płycie.

Na wyróżnienie zasługują dobre gościnne zwrotki Ego True i refren niejakiej Majki.

Szybkie debiuty naturalnie wzbudzają większe zainteresowanie, a co za tym idzie uwypuklają się ich wady. Tutaj zarzut mam jeden. No dobra, zarzut i sugestię: początkową niejednorodność. Miałem wrażenie, że raper zgubił się na skrzyżowaniu styli i dopiero po kilku złych zakrętach udało mu się wjechać na autostradę. Pędził nią odhaczając kolejne bramki z opłatami, na których zostawiał kolejne linijki. Tutaj powinien być ostrożny, bo część numerów jest do siebie łudząco podobna. Słuchając płyty dłuższy czas miałem wrażenie, że utwory zlewają się w jedną formę, która jest zgrabnie przykryta. Teraz to przejdzie, ale na następnej płycie już nie. Szkoda, żeby dobrze zapowiadający się raper wpadł w głupią pułapkę #Miuosh.

A co Wy poradzilibyście Aleksandrowi? Spośród wszystkich komentujących rozlosuję jeden egzemplarz płyty (pamiętajcie zostawić e-mail).