O tym, że amerykańscy raperzy chętnie wyrażają swoją aprobatę lub dezaprobatę dla konkretnych kandydatów w wyborach prezydenckich pisałem wielokrotnie. Paris dobre 24 lata temu snuł wizję zabójstwa Georga Busha. Kanye rapował, że Mitt Romney nie płaci podatków, a Young Jeezy do pary z Nasem rapowali o czarnym prezydencie w niebieskim lambo.

Niedawno w bardzo mocny sposób do „publicznej debaty” na temat kandydatury Donalda Trumpa włączył się YG wraz z Nipseyem. 30 marca raperzy z Compton wypuścili numer o jakże delikatnym tytule FUCK DONALD TRUMP. Utwór z miejsca spotkał się z ogromnym zainteresowaniem z każdej możliwej strony. Nawet tej, której raper chyba się nie spodziewał. Jak stwierdził w rozmowie z plotkarskim TMZ:

„Secret Service poprosiło mnie o udostępnienie nadchodzącego albumu, aby sprawdzić jego słowa, bo jeśli mówię o Trumpie, to będą się starali o zdjęcie go z półek”

Zobaczcie jak wygląda efekt „połączenia ponad podziałami” Bloods (YG) i Crips (Nipsey):

YG & Nipsey Hussle 'FDT (Fuck Donald Trump)' (WSHH Exclusive – Official Music Video) from gino on Vimeo.

Prawda czy promocyjny zabieg przed premierą albumu? Ciężko powiedzieć. Dodam tylko, że Donald Trump od jakiegoś czasu jest już oficjalnie ochraniany przez Secret Service (standardowa procedura po wyłonieniu głównych kandydatów do pełnienia najważniejszego urzędu w państwie).

Co ciekawe raper już wcześniej narzekał na „utrudnienia” ze strony służb. Na początku kwietnia plan zdjęciowy jego teledysku został zamknięty przez policję ze względu na obecność broni.

YG stara się kuć żelazo póki gorące i przy okazji każdego możliwego występu wraz z rozochoconą publicznością „pierdoli Trumpa”. Na Coachella wtórowało mu 20 tysięcy gardeł.

Niestety Donald Trump w żaden sposób (jeszcze?) nie skomentował całej sprawy. Szkoda, bo znając jego cięty język moglibyśmy spodziewać się niezłego puncha.