Trump ma swag, ale to Clinton miała być ulubionym  kandydatem raperów w wyborach prezydenckich. Niespodziewanie jednak kto inny zaskarbił sobie sympatię hip-hopowców. 

Bernie Sanders, bo o nim mowa. Najpierw dostał namaszczenie od jednego z liderów czarnej społeczności Spike’a Lee, a potem oficjalnie poparli go min. T.I. Lil Yachty oraz Killer Mike z Run The Jewels.

Dwa dni temu na wyborczym spotkaniu w Lancaster (Kalifornia) Bernie rozbił bank wchodząc na scenę do… „Where The Hood At” DMX’a. Wideo z miejsca stało się wiralem, a fani Sandersa bez większej refleksji rozpływali się nad jego luzem, stylem i pomysłowością. Informacja była przekazywana przez największe amerykańskie portale.

Jest jednak mały problem…

Dlaczego Sanders, który od ponad trzydziestu lat aktywnie wspiera środowiska LGBT w walce o równouprawnienie wybrał na wejście jeden z najbardziej homofobicznych utworów jakie powstały w rapie?

Otóż, nie wybrał…

I nikt również nie zrobił tego za niego. Sytuacja nie miała miejsca, a wideo okazało się być fałszywe, co potwierdziła na Twitterze rzeczniczka Sandersa.

Portalowi Billboard udało się skontaktować z autorem przeróbki, który co ciekawe nie chciał zaszkodzić kandydatowi, wręcz deklaruje jego poparcie. Zapytany o to dlaczego to zrobił, odpowiedział, że był to „eksperyment społecznościowy”, który miał pokazać jak ogromny wpływ na wybory ludzi mają trendy. Chwilę po tym jak wideo wylądowało na YouTube na Twitterze pojawiła się fala deklaracji głosowania na Sandersa od ludzi, którzy wcześniej nawet nie brali tego pod uwagę.

PS. Panie Prezydencie, czekamy.