Tajemnicą poliszynela jest, że część czarnej społeczności w USA uwielbia podnosić kwestie rasowe przy każdym możliwym problemie. Od kilku tygodni jesteśmy świadkami kolejnej tego rodzaju „dyskusji”. Tym razem zawinił brak oskarowej nominacji dla Afroamerykanina bądź Afroamerykanki.  

O tę sprawę został zapytany również Ice Cube. Raper, który rasizm poznał na własnej skórze. W odpowiedzi na pytanie Grahama Nortona, czy wybiera się na ceremonię wręczenia Oskarów odparł: „Nigdy na nie nie chodziłem. Nie mogę bojkotować czegoś, w czym nie brałem udziału”. Tak proste i oczywiste, ale dla wielu jednak szokujące.

„Nie robimy filmów dla przemysłu. Robimy filmy dla fanów. Jeżeli przemysł daje ci trofeum lub nie, jeżeli klepie cię po plecach lub nie, to jest to miłe. Ale nie jest to coś nad czym powinieneś się rozwodzić […] Dostaliśmy pochwały od wszystkich. Od naszych wiernych fanów, ciekawskich fanów i od ludzi, którzy nawet nie planowali oglądać naszego filmu. Myślę, że starsze pokolenie zrozumiało dlaczego zrobiliśmy taką muzykę, młodsze dostało lekcję historii, a my wiele pochwał”. – dodaje.

Odmienne zdanie na ten temat ma producent filmu „Straight Outta Compton”, który co ciekawe ZOSTAŁ nominowany do nagrody pomimo koloru swojej skóry (yes he’s black). William Packer stwierdził, że to zawstydzające, że filmowe nagrody powędrują tylko do białych.

Co jest ważniejsze? Docenienie przez Akademię czy fanów?