Postanowiłem wyjść naprzeciw oczekiwaniom i poświęcić trochę więcej miejsca na tekst traktujący o damsko-męskich relacjach w rapie. Chcąc sprawić, żeby tekst był dla Was jeszcze ciekawszy do współpracy zaprosiłem kobietę.. Nie konsultowaliśmy się, nie rozmawialiśmy na ten temat i nie wymienialiśmy żadnych uwag. Swoje teksty zobaczyliśmy dopiero na chwilę przed ich publikacją.

Poniżej przeczytacie subiektywną opinię Pani Ka, a następnie moją. Liczę, że w komentarzu pojawią się Wasze, bo temat do dyskusji mamy świetny. Miłej lektury.

DAMSKI PUNKT WIDZENIA

„Jest o wiele trudniej mieć przy sobie jedną kobietę, niż wiele..”, ale z tą jedną wszystko inne jest o wiele łatwiejsze. Tego właśnie brakuje mi w rapie.

Raper to macho i samiec alfa w jednym. Nikt nie będzie chciał słuchać niedorajdy, którą podmuch wiatru może wystraszyć. Trzeba być twardym i szczerym, gdyż w rapie nie ma miejsca dla mięczaków i naśladowców. Każdy słuchacz szybko i sprawnie wynajduje „fałszywe tony” i zrobi wszystko, aby udający nie miał już szans na zaistnienie. Zgadzam się. Niemniej bycie twardzielem, to nie tylko siła mięśni, to przede wszystkim siła słowa i płynące z niego doświadczenie. Patrząc jednak  na relacje damsko- męskie w ich utworach mam mieszane uczucia. Ba, jestem zmartwiona i wkurzona jednocześnie.

Z tego wszystkiego przeciętny raper wyłania się jako koleś, którego dziewczyna okazuje się wcześniej, czy później” szmatą”. Zawsze kłamie, zdradza i jest łasa na jego kasę. Niby nic sobą nie reprezentuje, a jest wszystkiemu winna. Niby łada, ale głupia. Niby on taki mądry, a dokonał złego wyboru. No właśnie: zawsze to jest jego wybór, a jak mówi każda babcia: widziały gały co brały. Skoro taki supersamiec miał dziewczynę, to nikt mu jej nie wmusił! Oczywiście „nie wszystko złoto, co się świeci” i prawie każdemu zdarzyło się trafić na niewłaściwą osobę, tylko że patrząc po hip-hopowych tekstach, to raperzy w zawód mają wpisane „zawód miłosny”. Widać u nich rozczarowanie, złość, bolesne doświadczenia, albo totalny brak wiedzy. Wszystko chyba sprowadza się do myślenia „drugą głową”, a przy okazji jakichkolwiek niepowodzeń pierwsza głowa nie nadąża i powstają takie kwiatki jak „Fałszywe dziwki”, „Materialna szmata”, „Ona lubi to robić”.

Wkurzam się, bo jak już kiedyś napisałam: nie potrafię pogodzić się z rolą jaką kobiecie przypisuje większość raperów. Nie zgadzam się z większością epitetów, które określają kobiety. Seks dla mnie to nie obraz poddaństwa swemu panu i oddawanie się wszelakim cielesno-bolesnym uciechom. Żadne samcze „widzi mi się” na temat „co kobiety podnieca” nie jest w stanie mnie stymulować, a wręcz przeciwnie- kwituje to zdziwieniem połączonym z lekkim obrzydzeniem. Nie uganiam się za sponsorem, nie marzę o wydawaniu nieswojej kasy, trudno zaliczyć mnie do groupies, zatem czemu mi się tak mocno obrywa, a nie daje nic w zamian? Dziewczyny słuchają rapu, kupują płyty, są mądre, głupie, ładne i brzydkie… ale z pewnością nie są „rzeczą”, którą można sobie podłogę czyścić.

Są wyjątki. Tutaj trzeba napisać o Zeusie. On rapuje o tym w sposób, który jest dla mnie bardzo wiarygodny. Pokazuje, że winę za „patologiczny związek” ponosi oboje partnerów. Daje przykład, że mimo emocji, nawet tych negatywnych, można rozliczyć się z byłą w sposób dżentelmeński, tak aby nie trzeba było spuszczać wzroku podczas przypadkowego spotkania. Idzie nowe… lepsze, bo prawdziwsze.

Brakuje mi w tym wszystkim pokory. Przecież może nie za każdym, ale za wieloma wielkimi mężczyznami, stały równie wielkie kobiety (i odwrotnie). Dlaczego nie możemy się pogodzić, z faktem, że w parze siła i że to właśnie ukochana osoba jest najlepszym motorem napędowym i krytykiem w jednym.  Może gdyby takie relacje pojawiały się na płytach, to młode dziewczyny stałyby się bardziej wyrozumiałe dla swoich zajętych i pełnych pomysłów chłopaków? Panowie zrozumieliby i docenili swoje panie. Może wtedy dwie strony zyskałyby jeszcze więcej. Może… szkoda tylko, że  się tego nie dowiemy. Wątpię by to „nowe” stało się mainstreamowe.

MĘSKI PUNKT WIDZENIA

Osiem lat temu Smarki nagrał kawałek, który pomógł otworzyć oczy wielu młodzieńcom, którzy delikatnie mówiąc.. trochę się zagubili. „Kawałek o miłości” to studium przypadku, z którym albo się spotkałeś, albo miałeś kolegę, który stał się kiedyś niewolnikiem swojej panny. Kobieta, o której rapuje gorzowska legenda to materialistka, która zręcznie manipuluje zakochanym w niej chłopakiem wykorzystując wszystkie jego słabości.

Czy aby jednak na pewno?

Cały ten poddańczo-naiwny wizerunek sypie się poprzez jedno zdanie w ostatnich wersach: „A wy, a wy, zabiegacie o umizgi. Pozory to podstawa dla was żeby z kimś być. A my, a my, robimy te umizgi, bo sorry mała ale nam chodzi o pizdy!”

To chyba jeden z najlepszych cytatów obrazujących treść jaka zaczęła rządzić w utworach polskich (wzorem amerykańskich) raperów dedykowanych kobietom pod koniec lat dziewięćdziesiątych. Groupies były, są i będą, a raperzy nadal będą myśleć głowami i mieć kolejne historie do opisywania.

Love_1f7e01_2463951

Mimo to uważam, że od tamtego okresu w narracji naszych artystów zaszła bardzo duża i pozytywna zmiana. Raperzy pożyli, przeżyli i dojrzeli do tego, żeby nie tyle mówić o miłości co nawet odwrócić proporcje, które zarysował Smarki i opowiedzieć o swoich wadach, które zazwyczaj zawdzięczają przerośniętemu ego. Jednym z najlepszych utworów na (w moim mniemaniu) najlepszej płycie poprzedniego roku (mowa oczywiście o Zeusie) są „Kobiety swoich mężczyzn”. Łodzianin pokazał ogromną klasę i dojrzałość nagrywając tak krytyczny wobec męskiej części słuchaczy kawałek: „Kobiety swoich mężczyzn mają czasem ciężką misję, gdy w grę wchodzi męskie ego i ambicje. Wielu z nas chce mieć tę lepsza pozycję i zapominamy o romantyzmie”. Dostajemy naprawdę niezłego kopa w dupę, który sprowadza nas prosto na ziemię. Zeus już wcześniej kilkukrotnie z sukcesem poruszał damsko-męskie tematy. Na jego legalnym debiucie znajdziemy min. kawałek, w którym chyba w najlepszy możliwy sposób pokazano finał rozpadu toksycznego związku (Wychodzę). Warto zwrócić uwagę na to, że tą bardzo emocjonalną treścią sugeruje dokonywanie konkretnych wyborów, których finał poznaliśmy na „Symfonii smaków”. Sztuką jest móc opowiedzieć w taki sposób o kobiecie, która doprowadzała Cię do takiej furii jednocześnie kochając zupełnie inną i oddając jej wszystko w kawałku „Obcy Sufit”: „I możesz mi wierzyć – tęsknię po ludzku tylko do Ciebie i nie ma lepszej, piękniejszej choć wiem, że w siebie wątpisz”.

To, że zmienia się narracja w stosunku do pań pokazuje swoją twórczością nie tylko Zeus. Innym doskonałym przykładem jest Bisz, który udowadnia że lepszy wpływ na twórczość niż przelotne (dosłownie) fanki mają kobiety, z którymi łączy nas silniejsze uczucie. Używając charakterystycznego dla siebie języka i środków wyrazu rapuje: „Nie trać mnie, idziemy przez polarną noc. Choć słońce nie wschodzi ja mam jasność bo mam w dłoni Twoją dłoń, przy skroni Twoją skroń. Słońce nie wschodzi jesteś moją gwiazdą, płoń. Tysiące kilometrów pustki wokół to nic. Nie zniosę tylko kropli pustki w oku Twoim. My musimy biec, kiedy czas stoi. My musimy chcieć, kiedy słońce nie chce wschodzić”.

Warto także zwrócić uwagę na kawałek, który znalazł się na jego legalnym debiucie. „Zawleczki, nakrętki, kapsle” wyrażają żal i ból (dotykają nawet złości) po rozstaniu. To nie jest lovesong. Nie ma tutaj szczęśliwego zakończenia i nadziei na poprawę. To bardzo gorzkie rozliczenie, na które decyduje się mało który raper (boją się, że zburzy to ich wizerunek?): „Wszystko co dobre, od początku ostrzega Cię końcem, a najlepsze żyje motylim życiem, zdycha gwałtownie. Kochałem ją, lecz było za wcześnie by mówić. Później za późno, tutaj mogę to z siebie wyrzucić”.

Oczywiście podobnych przykładów jest jeszcze kilka, ale nie jest moim celem wymienianie ich. Chcę pokazać, że coraz popularniejszy robi się nowy, odważniejszy sposób mówienia o partnerkach (Bisz i Zeus są dla mnie w ścisłym TOP raperów, którzy będą w najbliższych latach kształtować poglądy młodych słuchaczy).

Za tym wszystkim idzie również upublicznianie swoich związków, które dzięki pozycji obojga partnerów odgrywają coraz ważniejszą rolę nie tylko w muzyce, ale też np. w biznesie. Mamy w Polsce swojego Jaya i Beyonce. Sokół i Marysia Starosta w naszych realiach utożsamiają to z czym kojarzymy pierwszą parę amerykańskiego hip-hopu. Obaj mężczyźni są już legendarnymi raperami i prowadzę duże wytwórnie. To także oni są zapraszani do mediów jako reprezentanci rapu. Jeżeli chodzi o Panie to je również łączy coś więcej niż tylko bycie pięknymi wokalistkami. Są zdecydowanie czymś więcej niż tylko ozdobami swoich partnerów. My jako słuchacze możemy się tylko cieszyć, że ich sukces w związku przekłada się na jakość treści jakie do nas trafiają.

Zeus i Bisz nie są jedynymi. Sokół i Marysia Starosta także. Są jednak najlepszymi przykładami potwierdzającymi to, że w polskim rapie dokonał się ogromny progres jeżeli chodzi o wyrażanie swoich uczuć i stosunku do kobiet. Lupe Fiasco chcąc mówić o krzywdzących stereotypach wobec kobiet rapuje „Bitch bad, woman good, lady better”. Trzymajmy się tego.

PS. Jeżeli Gural zamiast kolejnego bangera nagrywa taki kawałek jak „Chcę Ci dać”, to naprawdę jest coś na rzeczy (szczególnie, że klip ma już bagatela 3600000 wyświetleń w zaledwie 2,5 miesiąca).