Podczas Twojego klipu „Trudne Słowa” wyświetla się okienko z tekstem Szukam WYDAWCY!  Tylko poważne oferty”. Ile było tych poważnych ofert zanim pojawili się Szpadyzorzy?

Miałam kilka propozycji przed publikacją klipu i kilka po. Cała ta przygoda z szukaniem wydawcy przebiegała na wielu płaszczyznach. Od spotkań biznesowych po ustawki koleżeńskie. Od wytwórni typu major po indie. Możnaby dużo gadać na ten temat i na temat kondycji krajowej fonografii, ale nie wiem czy z okazji ósmego marca jest na to czas.

Jaka będzie płyta, którą usłyszymy jesienią?

Moja płyta nosi tytuł Funky Cios, Sexy Głos. Składa się na nią 12 numerów – dziewięć dynamicznych i trzy balladki. Docelowo układ miał być 50/50 ale funky cios wziął górę nad moją twórczością i koncept pozostał wyłącznie w tytule. Jak to będzie płyta? Eklektyczna. Każdy numer odnosi się do innego gatunku muzycznego. Oczywiście wszystko będzie gęsto polane sosem hip-hop.  Na talerzu będziemy mieć eurodance, elementy muzyki freestyle, techno, trap ale też soul, spoken word, złotą erę rapu…the list go on…To jest dziwna płyta. Być może dlatego, że to jest moja płyta. Moja i producentów, którzy ze mną współpracowali – Zdolnego, Grrracza, Świętego, P.A.F.F’a, Makula i Zielasa.

Raperki zaczynają coraz odważniej walczyć o legale. Komu jest łatwiej osiągnąć sukces w branży hip-hopowej? Kobietom (których jest zdecydowanie mniej), czy mężczyznom? Czy płeć ma w ogóle jakiekolwiek znaczenie w tej kwestii?

Fajnie, że pytasz o biznes. Bo to jest właśnie punkt wyjścia do rozmowy o sytuacji polskich raperek. Płeć ma największe znaczenie właśnie w wątku biznesowym. W kraju, gdzie nie ma headhunterów, promotorów, managerów, wypracowanych kanałów promocyjnych, fachowców od A&R (…) nie ma mowy o tym, żeby jakaś laska postawiła trzy mocne kroki na legalnej scenie. A te trzy pierwsze kroki, to dopiero start. Aby artysta w perspektywie czasu zaczął generować zyski, potrzebna jest kolejna siatka kontaktów, plany wydawnicze, promocyjne, booking management, glamsquad i sam diabeł wie, co jeszcze. Nieprzewidywalny i pozbawiony etyki biznes jest miejscem dla ekstremalnie rozeznanych graczy. I to widać na twarzach kilku polskich raperów! Myślę, że gdyby Wu ze swoją znajomością prawa, miała smykałkę do biznesu jak Dore i ambicje artystyczne jak Lilu, to mięlibyśmy prawdziwy sukces w Polsce. I wtedy obowiązująca rynek zasada zrób to sam sprawdziłaby się. Biznes ma płeć. Ma dwa wielkie i twarde jak kokosy jajca. Odpowiedź na Twoje pytanie nasuwa się sama…

W walentynki wrzuciłaś na swojego bloga zdjęcie biblii feminizmu, za jaką uważa się książkę Betty Friedan – Mistyka Kobiecości.  Dodałaś także, że stereotypy są dla lamusów. Czy spotkałaś się z jakimiś w trakcie swojej kariery? Jeżeli tak to z jakimi?

Książka jest nudnawa, chociaż jestem dopiero na 150 stronie, więc może jeszcze nie powinnam się wypowiadać?!  Kupiłam ją z ciekawości. Wszyscy pytają się mnie o feminizm, więc stwierdziłam, że zasięgnę wiedzy u źródeł, żeby potem bajek nie opowiadać.

Ja sama nie mieszam rapowania z teoriami gender studies. Hip-hop to coś więcej niż religia i polityka. To świat, w którym modlimy się do talentu, umiejętności, odwagi, oryginalności. Tu nie ma miejsca na normy społeczne, bo ta kultura jest ponad tym.

Czy spotkam się ze stereotypami? Jasne! Każdy z nas ma jakąś etykietkę. Ktoś dobrze na tym zarabia, a szara masa jeszcze lepiej to podchwytuje. Z tego, co rozmawiam z moimi koleżankami z branży, dowiaduję się, że miałam trochę szczęścia do ludzi. Nikt mnie specjalnie nie blokował. Zawsze miałam wokół siebie osobników, z którymi mogłam się rozwijać. Mam tu na myśli moją przygodę z Fanatykami Flow. W towarzystwie dziesięciu kolesi, gdzie każdy jest inny i ma coś swojego do powiedzenia odchodzą na bok sentymenty, taryfy ulgowe etc. Jesteś albo cię nie ma… masz skill aby kogoś zaciekawiać albo szukasz wymówek.

Jakiś czas temu poruszyłem na blogu kwestię wizerunku kobiety w hip-hopie. Jaki jest on Twoim zdaniem i dokąd zmierza?

Wizerunek kobiet w hip-hopie. Brzmi to dość patetycznie i jest to mocno wyświechtany temat. Co dokładnie chciałbyś wiedzieć ? Od czasu sukcesu Nicki Minaj wszystko zmierza ku dobremu. Widzę, że wytwórnie fonograficzne stawiają teraz na różnorodność. Imidż rapującej, wyszczekanej striptizerki trochę się nam już przejadł.  Wydaje mi się, że teraz stawia się na indywidualizm. Na dobre historie i nietypowe kreacje artystyczne. To pozytywne zjawisko. Różnorodność to podstawa. Przecież każda z nas jest inna. Pewnie to hasło padnie sto razy ósmego marca…

Myślisz, że Nicki Minaj to naprawdę dobry przykład? Nie sądzę, żeby ona w jakikolwiek sposób zmieniła grę. Po prostu się do niej dostosowała. Jej wizerunek jest dokładnie taki sam, jak ten ukształtowany dotychczas. Pytając miałem na myśli raczej to jak kobiety są przedstawiane w utworach? Seks, miłość, przyjaźń? Jak myślisz, w którą stronę to ewoluuje?

Nicki była przełomem – o to mi chodzi. Ona wyciągnęła z każdego stereotypu raperki esencje i z tego wszystkiego potem ulepiła siebie. Jej wizerunek jest przesadą wcieloną. Jednak widocznie była potrzebna scenie, by ludzie mogli znów szukać prawdy, naturalności a nie Superwoman rodem z komiksu. Ona przyniosła nową falę mody na raperki, co nie znaczy, że rapujących lasek nie było wcześniej. Raperki były, są i będą zawsze. Chodzi bardziej o zainteresowanie mainstreamowych mediów. Widziałeś moje meme? Jest mocno w temacie stereotypów:

female rapper - what i really do meme

A co do sposobu portretowania kobiet w rap utworach, bo chyba to miałeś na myśli mówiąc wizerunek kobiet w hip-hopie, to nie mam zdania. Myślę, że tu nie ma zasad. Jasne… zawsze będą bi%ches grane w teledyskach przez video vixens, ale to jest tylko amerykański mainstream i przeorany banał dla szarych mas. Ja, jako świadomy słuchacz wiem, że kobieta jest przedstawiana w piosenkach w każdy możliwy sposób. Wszystko zależy od twojej znajomości repertuaru. Im więcej wiesz, tym mniejsze są twoje szanse na myślenie rodem ze świata reklamy.