Miałem co najmniej dwie szanse żeby porozmawiać z Biszem, ale ciągle coś stawało na drodze. Nie chciałem jednak przeprowadzać tej rozmowy mailowo. W końcu się udało..

Spotkaliśmy się na koncercie w Zielonej Górze. Atmosfera nerwowa, ponieważ numerem jeden tego wieczoru stały się problemy organizacyjne. Artyści stanęli jednak na wysokości zadania i zagrali swoje koncerty. Chwilę po tym jak ze sceny zniknęły instrumenty usiadłem na ławce z Biszem i Oerem, który towarzyszył nam tylko przez chwilę. Rozmawialiśmy o planowanej na ten rok premierze albumu B.O.K, płycie z Laikike1, braku weny, rozumieniu polityki i „polskości”, przez którą „jeżeli ktoś robi coś dobrego, to musi to robić do granic absurdu”. Zapraszam do lektury. :-)

Patrzę na Was i zastanawiam się jak to jest być taką wielką, muzyczną rodziną?

Bisz: Bezcenna sytuacja, kupa śmiechu, świadomość tego, że zawsze masz na kogo liczyć. No i przede wszystkim wielka frajda, bo rap stał się naszą pracą. Kiedy grasz dziesiątki koncertów w roku to musisz dbać o siebie i ludzi wokół.  Bywa to czasem ciężki, ale bardzo przyjemny kawałek chleba.

A jak jest poza koncertami?

Oer: Tyle widzimy się na koncertach, że często musimy od siebie odpocząć.

Bisz: Dodatkowo w tygodniu zawsze mamy próby, więc siłą rzeczy się widzimy. Z drugiej strony wszyscy mamy swoje lata. Większość z nas ma żony, dzieci, pracę, więc poza tym nie zostaje za wiele czasu.

Nie jesteście zmęczeni ilością koncertów, które gracie? To jest Wasz trzeci pod rząd.

Oer: Trzydniówki bywają hardcorowe i bardzo męczące. Szczególnie jeżeli musisz wstać o 8 rano, przejechać 8 godzin i nawet nie masz czasu się wykąpać. To jest tak jak powiedział Biszu, wszystkim wydaje się, że jest to piękne i cudowne, a wbrew pozorom to ciężka praca.

Dziś miała miejsce nieprzyjemna sytuacja, ale nie będziemy wgłębiać się w szczegóły. Dużo zagraliście koncertów za darmo?

Bisz: Na początku naszej drogi graliśmy głównie za darmo, bo jest to naturalne. To tak jak z wydawaniem na nielegalu – musisz zdobyć najpierw szacunek za swoją pracę, żeby ktoś kiedyś w ogóle chciał ci za nią zapłacić.

Jak wiele było sytuacji, w których wszystko wydawało się być pozornie zorganizowane, a spotykało Was rozczarowanie?

Bisz: W naszym przypadku, na szczęście, dzieje się to bardzo rzadko. Słyszę jednak od wielu raperów, że takie sytuacje zdarzają się dość często i organizatorzy nie stają na wysokości zadania. Nie mają wyobraźni i nie potrafią mierzyć sił na zamiary. Z drugiej strony, jeżeli organizator zrobił co mógł, a przychodzi mało osób to znaczy, że wina jest nasza. W takich przypadkach nie burzymy się jeżeli ktoś nam zapłaci trochę mniej. Dziś sytuacja była inna, nie będziemy wchodzić w szczegóły i liczymy, że skończy się ona dobrze dla wszystkich artystów. Często problemem jest także nagłośnienie. Ludzie słysząc hip-hop myślą, że wystarczą dwa głośniki. Jeżeli robimy koncert, to chcemy dać ludziom jak największą energię, a podstawą naszego koncertu jest właśnie nagłośnienie. Nigdy nie można na tym oszczędzać.

Wiosna lada chwila, co z płytą B.O.K?

Bisz: Cały czas trwają nad nią prace. Chcemy zrobić coś świeżego i wymagającego dużo pracy na poziomie muzycznym i tekstowym. Doszedłem w swojej twórczości do jakiejś ściany i muszę ją przebić. Nie potrafię pisać i mam największy w życiu kryzys twórczy.

Wiesz, że jesteście ostatnią nadzieją, na przerwanie klątwy Aptaun?

Bisz: Nie sądzę. Chyba byś się nie zgodził, że z płytami wychodzącymi w Aptaun jest coś nie tak. Ludzie często tracą respekt do raperów, kiedy  wybijają się z podziemia. Nie uważam żadnej płyty, który wyszła w Aptaun za nieudaną.

To nie są nieudane płyty. Nie powiesz jednak, że znacząco odbiegają od materiałów, które słyszeliśmy wcześniej?

Bisz: To jest kwestia gustu. Dla podziemnego słuchacza, przysłowiowego „ślizgera” na pewno. Ciężko mi to oceniać. Uważam, że były to dobre płyty i nie zauważyłem czegoś takiego jak „klątwa Aptaun”.

Wspomniałeś wcześniej o blokadzie w pisaniu. Rozumiem, że dopóki nie znajdziesz weny, nie ma tematu kolejnej solowej płyty?

Bisz: Solowe materiały powstają trochę inaczej, są one zawsze sumą moich doświadczeń z jakiegoś czasu i po prostu gromadzą się w moich notatkach, mojej głowie i podświadomości. Teraz pracujemy nad B.O.K, które prawdopodobnie skończymy na jesień. Niedługo pojawi się singiel, będziemy kręcić klip i pokażemy przedsmak. Będzie to jednak różnorodna płyta. Dziwna, ciekawa i mam nadzieję, że interesująca.

Co z płytą z Laikiem?

Bisz: Mam nadzieję, że prędzej czy później powstanie. Mimo tego, że Laik mówi o skończeniu z rapem, teraz to ja jestem tym najsłabszym ogniwem. Elhuana ma świetne bity, Laik jest gotowy do pisania tekstów, a ja mam tę ścianę, przed którą stoję. Nie dograłem się nawet do Pawbeatsa, gdzie wszyscy myśleli, że jest to oczywiste.

Z czego bierze się ten zastój?

Bisz: Wszystko co mądrego powiedziałem, to… powiedziałem. Po prostu. Mam organiczny wstręt do powtarzania się. Nie umiem tego robić i szukam nowych tematów. Poza tym sukces Wilka diametralnie zmienił moją sytuację życiową, a tym samym spojrzenie na wiele rzeczy – muszę sobie to wszystko od nowa poukładać.

Ucieknijmy od tematów muzycznych. W zeszłym roku opublikowałeś swoje „oświadczenie majątkowe”. Napisałeś w nim o tym, jak ważna jest dla Ciebie transparentność. Czy jest to pierwszy krok do świata polityki? Tytuł Bydgoszczanina roku jest dobrym początkiem…

Bisz: Miałem na myśli politykę w innym rozumieniu. Chodziło mi bardziej o aktywność społeczną.

Czym jest dla Ciebie polityka?

Bisz: Dla mnie jest dążeniem dobrych ludzi do tego, żeby poprawić los ludzi, którzy mają się gorzej. W rzeczywistości jest walką o władzę. Jestem do tego za głupi. Dostałem parę razy pytanie czy chciałbym się zajmować polityką, a tak naprawdę cały czas staram się zdobyć jakieś poglądy polityczne nie wikłając się w utarte podziały. Cały czas poszukuję i czytam, mój światopogląd się kształtuje.

Nie myślałeś o polityce lokalnej?

Bisz: Moim narzędziem do „politykowania” jest rap. To jest to medium, przez które chciałbym przekazywać swoje myśli. Są rzeczy, których póki co nie chciałbym dotykać, bo nie mam kompetencji. Teraz chcę pomagać tym, którzy naprawdę tego potrzebują. Polityka w sensie ogólnym, potocznym, tym co można zobaczyć w TVN24 interesuje mnie dużo mniej.

Czy w takim razie rap jest dla Ciebie pracą u podstaw?

Bisz: W jakimś sensie na pewno. Tu jest mój problem, bo z jednej strony mam jakieś „filozoficzne” odjazdy, które znacznie odbiegają od tego czym „zwykły” człowiek mógłby się interesować. Z drugiej strony chciałbym na maksa pomagać ludziom, bo widzę, że to działa. Wiele osób na koncertach, na fejsie i w mailach daje mi odczuć, że te kawałki dużo dla nich znaczą i pomogły im na różnych etapach życia. To jest dla mnie największa wartość. Sztuka dla sztuki i robić to dla siebie? Czy wykorzystać tą realną możliwość pomocy komuś? To jest trudny wybór i zawsze starałem się to łączyć.

Łącząc temat polityki i wspomnianej transparentności, duża burza pojawiła się wokół Owsiaka i jego finansów. Wiele mediów chce go oceniać i rozliczać. Co o tym myślisz?

Bisz: Oczywiście ilu ludzi, tyle spojrzeń. Nie mam takiej wiedzy, żebym mógł wygłosić sąd, który mógłby pretendować do roli ostatecznej prawdy. Wydaje mi się jednak, że jest to totalna przesada. Do rozliczania fundacji powinny służyć odpowiednie instrumenty państwowe, a co do moralnej oceny – trzeba być ślepym, lub zaślepionym zawiścią, żeby nie widzieć ogromu pozytywnych skutków Orkiestry. Oglądałem ostatnio Maxa Kolonko, który mówi jak jest..

Mówi jak jest, czy jak mu się wydaje?

Bisz: Każdy mówi jak mu się wydaje. Postmodernizm zostawił na nas swoje piętno. Sądów jest tyle ile osób patrzących na dany problem, co nie znaczy, że wszystkie są równie uprawnione. Oczywiście w dziedzinie faktów, zasada ta funkcjonuje zupełnie inaczej niż np. w dziedzinie sądów estetycznych. Nikt nie będzie doszukiwał  się wielości prawd w stosunku do działań matematycznych czy realnie odczuwanego cierpienia. Poszukując jakiejś prawdy o rzeczywistości, należy przeprowadzić jej analizę, która jest zadaniem wymagającym niesamowitej wiedzy oraz pewnych źródeł – bez nich pozostaje słuchanie kompetentnych ludzi z wiarą w ich dobre intencje i wyciąganie własnych wniosków. W programie, o którym mówiłem Max Kolonko powiedział jednak ciekawą rzecz: w Ameryce procent od zarobionych charytatywnie pieniędzy, który zarabiają fundacje jest nieporównywalnie większy niż w Polsce. Co złego byłoby w tym, gdyby Owsiak mieszkał w willi? Robi tyle dobrego i dlaczego nie miałby tam mieszkać? To jest małostkowe i strasznie „polskie”, że jeżeli ktoś robi coś dobrego, to musi to robić do granic absurdu. Cieszmy się z tego jak wiele robi. Są uprawnione poglądy, że działalność Orkiestry przyzwyczaja państwo, ze ktoś wykonuje za nie jego funkcje – nie powinno tak być, ale jest to problem państwa, nie Orkiestry. W szpitalach jest pełno sprzętu, z serduszkami, które ratują dzieci. Jeżeli powiedziałbyś rodzicowi, którego dziecko żyje dzięki WOŚP, że Owsiak robi złą robotę to nie wiem kim musiałbyś być.

Gdybyś mógł wprowadzić jedną ustawę, która zmieniłaby dowolne prawo, to co by to było?

Bisz: Niestety nie mam odpowiedniej wiedzy w  tym temacie aby móc postulować jakieś konkretne projekty jednak od zawsze boli mnie świadomość marnowania pieniędzy, czasu, żyć, potencjału pracy i kapitału społecznego w nie do końca, wydaje mi się, przemyślanym procesie resocjalizacji. Jeżeli ktoś odwyka od życiowej aktywności przez kilka lat, które spędza w środowisku nie sprzyjającym poprawie, mam bardzo małą szansę by przejść konstruktywną zmianę. Gdybym miał możliwość, zebrałbym grono specjalistów i ponownie rozważył ten temat.

Coraz bliżej do wyborów do Parlamentu Europejskiego. Czy zamierzasz brać w nich udział?

Bisz: Na pewno.  Zanim jednak to zrobię, przygotuję się do głosowania.

W jaki sposób?

Bisz: Wiadomo, że nie będę czytał dziesiątek stron planów itd. Czasem jeżeli słucha się publicystów, to znajduje się  takich, o których wie się, że są to ludzie ze zdaniem opartym na faktach. Kiedy zbierze się takie własne grono doradców z różnych mediów, to one dają możliwość przybliżonego osądu rzeczywistości.

Nie masz problemu z głosowaniem w tych wyborach? Władza jest od dawna odrealniona od problemów społeczeństwa, a szczególnie ta z Brukseli. Często chodzi tylko o europejskie uposażenie i emeryturę.

Bisz: Jasne, ale jest to gest, który niejako trzeba wykonać. Głosowanie jest obywatelskim obowiązkiem, jakkolwiek jest to obywatelstwo sprowadzone do fantomowych czynności. Często ten głos znaczy tyle co nic, ale warto to robić, bo być może kiedyś wzrośnie na tyle społeczna świadomość, że te głosy będą miały znaczenie. Wtedy nawyk głosowania będzie przydatny. Oczywiście nie łudzę się za bardzo… Dla mnie istotny jest trzeci sektor i realne pomaganie ludziom.

Demokracja bezpośrednia jest dla Ciebie wzorem? Na niej powinno opierać się idealnie zorganizowane państwo?

Bisz: Na pewno warto spróbować, oczywiście po uprzednim uświadomieniu obywateli na czym polegają decyzje, które mają podjąć. Podoba mi się demokracja uczestnicząca, to jak w Porto Allegre ludzie zbierają się i decydują o swoich problemach i pieniądzach z podatków. Najważniejsze jest to, żeby ludzie tworzyli wspólnotę. Dziś na osiedlach słabo się znamy i często nie mamy świadomości, że możemy wpływać na kształt otaczającej nas rzeczywistości.

Myślisz, że w najbliższych latach polityczna aktywność raperów wzrośnie? Chociażby poprzez wspieranie danych opcji?

Bisz: Mam nadzieję, że nie. Znam wielu ludzi kultury, którzy są skłonni do wyborów estetycznych. Wspierają ludzi, którzy im się podobają. A to nie jest kategoria polityczna, która powinna przeważać.  Raperzy powinni poszerzać swoją wiedzę, żeby mówić o rzeczach z podstawową kompetencją.  Ja dopiero uczę się milczeć. Słucham swoich poprzednich płyt i myślę o tym jaki miałem poziom bezczelności, żeby z taką pewnością siebie mówić o rzeczach, o których tak naprawdę wtedy nie wiedziałem. Ta niewiedza pozwalała mi być pewnym siebie. Niestety ta pewność siebie maleje, bo widzę rozmiar tej niewiedzy.

To nie jest po prostu dorosłość?

Bisz: To jest dorosłość. Mam nadzieję, że zdobędę tę wiedzę, żeby odzyskać pewność siebie, choć to nieskończony proces. Pewną bolączką jest to, że osoby, które mało wiedzą często nadrabiają pewnością siebie. Ich siła przebicia jest dużo większa od osób, które się wahają i wolą coś rozważyć.

Ostatnie pytanie. Nie ode mnie, ale od czytelnika. Za co kochasz Marksa?

Bisz: Bez przesady, nie kocham Marksa. Wiem do czego doprowadziła ta filozofia i nie znam jej tak dobrze, by móc się o niej wypowiadać. Z drugiej strony czy można negować pracę czyjegoś całego życia, którą ktoś później w sposób zbrodniczy wypaczył? Wydaje mi się, że nie można  wszystkiego z zasady negować, niektóre myśli są płodne i warto do nich wracać. Myśl filozoficzna, podobnie jak myśl ekonomiczna, społeczna itp. jest narzędziem i jej wykorzystanie zależy od tego kto je wykorzystuje i w jakim celu.