Nie znalazłem graffiti na Maderze
Idzie jesień. Czuję to w kościach. Dziś szukając rozgrzewającego lekarstwa spojrzałem łapczywym okiem na wino, które przywiozłem z Madery. Smakuje jak owocowy, delikatnie podpędzany syrop i jest trochę mocniejsze niż to, które zazwyczaj pijemy (18%). Wraz z winem wrócił smak minionego lata i urlopu, o którym już dawno zdążyłem zapomnieć chociaż był całkiem niedawno. Przypomniałem sobie jednak, że miałem Wam coś pokazać…
Podczas każdego zagranicznego wyjazdu robię research i wybieram kilka „ulicznych” miejscówek, do których chcę zajrzeć. Zazwyczaj moim pierwszym słowem kluczowym jest nazwa miejscowości i „graffiti”. Wyniki wyszukiwania w przypadku Funchal trochę mnie jednak zaskoczyły, ponieważ nie pokazały zbyt wiele.
Podobnie było też na miejscu. Liczne średniej jakości wrzuty na portowy murze i dwa „arty” zdobiące podupadającą galerię sztuki wywołały we mnie duży niedosyt.
Ten, został jednak zaspokojony już za kolejnym rogiem…
Wychodząc z galerii postanowiłem zagłębić się w Rua De Santa Maria,najstarszą dzielnicę Funchal, której główną atrakcją okazały się być drzwi. Tak, drzwi… Jedne, drugie, trzecie, czwarte… Las drzwi zdobiących niskie kamienice. Niby nic w tym dziwnego gdyby nie fakt, że na wszystkich znajdowały się świetne prace portugalskich artystów.
Jeszcze kilka lat wstecz dzielnica była niechętnie odwiedzana przez turystów (było to jedno z miejsc, w których mogliście stracić trochę więcej niż portfel). W 2010 roku z inicjatywy władz miasta i lokalnych artystów powstał projekt „Sztuka Otwartych Drzwi”, którego jednym z elementów było nadanie nowego życia zniszczonym drzwiom.
Chyba się udało, bo dzielnica jest wypełniona zarówno kolorami jak i turystami, którzy chętnie zostawiają pieniądze w licznych restauracjach i barach. Poniżej znajdziecie kilka zrobionych i wybranych przeze mnie zdjęć.
Aaaa trzeci kieliszek za mną. Chyba czuję się lepiej. :-)
2 comments
Madera jest piękna!
No jest ;)