3 miliony wyświetleń zapowiedzi nowej płyty, ponad 140 tysięcy fanów projektu na Facebooku i setki tysięcy wyświetleń utworów w ciągu kilku dni od momentu opublikowania ich odsłuchu. Bez wątpienia mamy do czynienia z fenomenem popularności. Duet Słoń/Mikser internetową sławą równa się już z Necro i znacznie przebija Gravediggaz.

Opinie na temat twórczości poznańskiego duetu są jednak mocno podzielone. Według wielu starszych słuchaczy typowemu fanu serii w drodze przez życie towarzyszy grane z telefonu Love Forevera nożyczki zamiast do wycinania służą jako rekwizyt samojebek. Mimo to produkcja cieszy się coraz większą popularnością i na kolaborację z szatańskim duetem decydują się czołowi raperzy.

Jak jest więc na DII? 

Niemal identycznie jak na pierwszej części. Prym wiodą znów storytellingi, w których Słoń raczy nas wytworami swojej chorej wyobraźni.

Prędko zorientowałem się, że porównanie, którego dokonałem w leadzie okazuje się być częściowo nietrafione. O ile zestawienie gatunkowe może być uzasadnione, to tekstowo nie można tych składów traktować na równi. Fakt, iż mamy do czynienia z dwupłytowym wydawnictwem mocno rzutuje na jego jakość. Teksty mają bardzo zróżnicowany poziom. Gdyby całość zamknęła się na jednym krążku, materiał mógłby być solidniejszy. Niestety odsłuch trwa aż sto minut przez co Słoń raczy nas wieloma perełkami jak ta z CHCWDTy mieszkasz we wsi dupa i masz na nazwisko kutas.

Drugim zarzutem w stronę Słonia jest niezmienne i jednostajne flow. Nie wiem dlaczego nie pokusił się aby w jakimś z utworów nie pobawić się stylem. To też jest podstawą krytyki wielu słuchaczy, którzy coraz większy nacisk kładą na jakość i nietuzinkowość nawijki. I dobrze.

Inaczej jest z warstwą producencką. Ta jest bardziej różnorodna. Chciałbym usłyszeć Miksera na mniej targetowanej produkcji, gdzie nie musiałby być ograniczany tematyką.

Goście zaskoczyli. Nie tyle swoimi zwrotkami, co obecnością. Chyba nikt nie spodziewał się Eripe na jednym tracku z PiHem, czy Kaenem. Jak łatwo można było się domyślić słuchanie 86 można skończyć zaraz po pierwszej zwrotce. Członek Patokalipsy przyszedł, zrobił swoje i odszedł wbijając po drodzę szpilę Sitkowi: Mam jedną gwiazdkę i to pierdolony Shuriken i nikt nie musi mówić mi w jaki mam rzucić cel. 

Z kolei o jakości zwrotek Jinxa i Te-Trisa mówi tytuł numeru do jakiego się dograli- Stylowo. Robią robotę, która się wyróżnia.

O to zresztą nietrudno, bo Kaen czy Kacper HTA w trakcie swoich karier podróżowali głównie po lirycznych nizinach. Podobnie jest tutaj. Nie zwiedzili nowych terenów. Wersy kserokopii Eminema są tak żenujące, że nie zasługują nawet na ich cytowanie.

Koniec końców Słoń/Mikser nie są polskim Gravediggaz ani Necro bliżej im do reżysera Ludzkiej Stonogi. Wzbudzają kontrowersję i przyciągają uwagę, ale ich dzieło ma wątpliwą wartość artystyczną. Duży zawód, szczególnie, że zapowiedź była naprawdę dobra.

PS. Chciałbym zwrócić uwagę na jeszcze jedną rzecz. Nie dajmy się zwariować przekonaniu, że jeżeli coś porywa umysły małoletnich słuchaczy musi być słabe. Przeglądając sieć zauważyłem, że opinie na temat pierwszej części Demonologii były bardzo pozytywne. W momencie kiedy produkcja osiągnęła komercyjny sukces (oraz rzeszę nastoletnich fanów)  coś pękło. Słuchanie Słonia stało się obciachem.

Po przesłuchaniu płyty mogę śmiało napisać, że raper się nie obronił.  Takie są niestety fakty, a nie powielanie opinii, że  gimbaza lajkuje, ja hejtuje.