Nie było łatwo. Najpierw trzeba było przekonać przełożonych, potem wykonać plan i zyskać przychylność otoczenia. Zresztą praca u podstaw nigdy nie należy do łatwych. Tylko nieliczni konsekwentnie robią swoje i czekają na sukces, który może nigdy nie nadejść. Pisząc sukces nie mam na myśli błysku fleszy, tylko spełnienie założonych przez siebie celów. Tą drogą postanowił pójść Ks. Jakub Bartczak, wcześniej znany jako Mane. Nie muszę przekonywać Was jak fajnie jest zrobić sobie z pracy hobby, ale co kiedy zamiast pracy jest tytułowe powołanie?

Okazuje się, że wtedy jest jeszcze łatwiej, bo dostajemy legalny doping prosto w duszę. Na płycie Ks. Jakub Bartczak próbuje pokazać słuchaczom inny, nowy obraz Kościoła. Chce pokazać, że nie jest on tylko miejscem dla starszych ludzi. Snując ciekawe historie próbuje zaciekawić, a kolejne zachęcić do czytania Pisma Świętego. Uważa, że jest ono miejscem, w którym znajdziemy odpowiedzi na trapiące nas problemy. Co ważne Ks Jakub Bartczak nie zmusza i nie krytykuje. Slangowym językiem próbuj dotrzeć do słuchaczy i wzbudzić w nich ciekawość. Swoją muzyką oddaje cześć Najwyższemu, a robi to w sposób, który wzbudza bardzo pozytywne emocje i duże zainteresowanie.

Osobiście życzyłbym sobie, żeby na następnej płycie pojawiło się więcej odniesień do współczesnych problemów. Na dłuższą metę ogólnikowe peany na cześć Boga mogą się po prostu znudzić. Miło byłoby usłyszeć również więcej biblijnych historii w formie storytellingu (na płycie znajdziecie Przypowieść o Synu Marnotrawnym przeniesioną do współczesnych czasów).

Medialny sukces księdza przekłada się na korzyść dla całej kultury hip-hopowej. Ludzie, którzy nie mieli z nią do tej pory styczności lub spotkali się z zachowaniami, które ich zniesmaczyły poznają drugą stronę medalu. Katolickie media chętnie pytają kleryka o rap, a ten robi nam świetną reklamę. Oto kilka cytatów z wywiadu, jaki ukazał się na portalu mojepowolanie.pl:

Pracowałem nad tym, żeby to było coś budującego, co wnosi pozytywne wartości. Myślę, że na tym pozytywnym przesłaniu zależy też wielu hip-hopowcom, bo negatywnych rzeczy zostało powiedzianych już bardzo wiele. 

To jest człowiek z zajawką. Nie tylko raper, ale ogólnie hip-hopowiec. Mam kolegów, którzy malują ściany, robią beaty, tańczą. Są w moim wieku i im to nie przechodzi. […] Bóg chce, żebyśmy rozwijali te talenty, wcale nie każe ich zwijać. Każdy może ukierunkować swój talent w dobrą stronę.

To jest zajawka, to jest pasja, która trwa 10-15 lat; nie przemija szybko. Potrzebne jest też wsparcie rodziny. Pierwszy mikrofon kupiła nam mama, mimo że bardzo nie lubiła naszej muzyki, bo „trzęsły się od niej ściany”. Ale widziała, że coś robimy, szukamy, piszemy – dlatego nas wspierała. Tylko prawdziwi raperzy mają szacunek w środowisku. Niektórzy się podszywają, bo to jest modne.

Kluczem do zrozumienia dobrego odbioru muzyki Księdza Bartczaka są dwa ostatnie zdania z powyższego cytatu. Gdyby za taką formę przekazu zabrał się duchowny nie mający umiejętności i rapowej legitymacji to najprawdopodobniej stałby się przedmiotem drwin. Rapujący Ksiądz jak piszą o nim media głównego nurtu to jedna z najlepszych rzeczy jaka spotkała nas w zeszłym roku, a jego płyta jest korzyścią dla wszystkich stron.

Dziś Kościół próbuje poprawić swoje podupadające morale na różne sposoby. Skostniali hierarchowie zapominają jednak o najważniejszym. O tym, z czym doskonale radzi sobie Papież Franciszek (globalnie) i Ks. Jakub Bartczak (lokalnie).  Zapominają o najprostszych gestach i próbach zrozumienia (wierzących, wątpiących i niewierzących), które w połączeniu z odpowiednim kanałem komunikacji mogą zdziałać cuda. Pokój!

Dziś o 12:00 kończy się głosowanie w konkursie Blog Roku 2013. Jeżeli chcesz wesprzeć moją kandydaturę, wyślij sms o treści E00122 na numer 7122. Wiadomość kosztuje jedyne 1,23 zł (cała kwota trafia na cele charytatywne). Szczegóły znajdziesz tutaj