Mam dziś szczęście mieć anginę, więc zamiast biurowego krzesła jest kanapa, kawa i wczorajszy WPROST (który dorwałem dopiero na stacji benzynowej, wcześniej zwiedzając 5 sklepów). W najnowszym numerze tygodnika zagospodarowano rapem ponad 3 strony. Na pierwszej, zaraz obok obiecującego lidu: nie ma ich w mediach głównego nurtu, ale to ich płyty sprzedają się lepiej niż albumy Weekendu, Rihanny czy Brodki. To hiphopowcy sprawują rząd dusz kolejnych pokoleń słuchaczy widnieje ogromne zdjęcie Zeusa (co prawda sprzed dziesięciu lat.. ale cieszy, że to akurat on jest pierwszą twarzą tego artykułu).

Próbując dowiedzieć się dlaczego rap ma się tak dobrze (już nie tylko w blokach :)) Jacek Nizinkiewicz postanowił zapytać o to Peję i Vienia. Poznański raper celnie argumentuje siłę hip-hopu jego społeczno-politycznym podłożem: wraz z nadejściem odwilży po okrągłym stole wolna myśl zaczęła być wyrażana wprost, bez zawiłej metafory. Możliwość nieskrępowanego wyrażania poglądów, oddanie stanu emocji własnych lub kondycji grupy społecznej, to wszystko trafiało mocno w punkt. Młodzież chłonęła autentyzm przekazu i zawartość krążków jako najświeższy raport z osiedla, ulicy, nawet wojny. Bo muzyka rap to również bunt przeciw elitom, establishmentowi, rządzącym. […] Rap to spojrzenie na świat przez pryzmat przekroju społecznego.

Podobnego zdania jest Vienio, który dodatkowo widzi siłę hip-hopu w jego różnorodności oraz tym, że raperzy wybrali trudniejszą drogę jaką było stworzenie własnych kanałów komunikacji ze słuchaczami: hip-hop nie jest środowiskowo niszowym zjawiskiem, lecz ogromną kulturą, która przeszła do kanonów muzyki popularnej. Jest jedynym gatunkiem muzycznym, który ciągle się rozwija . Jest hip-hop zaangażowany, studencki, imprezowy, uliczny, inteligencki. […] Nie musimy być obecni w mediach głównego nurtu, bo internet pozwolił nam prężnie działać. […] Firmy fonograficzne próbowały zbić na nas fortunę, ale sami zaczęliśmy działać i tworzyć własne wytwórnie, żeby być maksymalnie niezależni. Media odwróciły się od hip-hopu, ale ostatnio znowu się do nas przykleiły za sprawą Jesteś Bogiem. Pewnie wkrótce znów się odwrócą, ale sobie poradzimy.

Swoją opinię na ten temat dorzuca także Zeuship-hop w mediach obecny jest śladowo, ponieważ media się na niego wypięły. Chciały zaadaptować tę kulturę do swoich potrzeb, a wielu reprezentantów na to nie przystało. W tym właśnie drzemie nasza siła. Staramy się być jak najbardziej niezależni. W momencie, w którym nie było dla nas miejsca w telewizji, czy radiu, przenieśliśmy się do internetu.

Podobnie jak w artykule z Przekroju, tutaj autor też pisze o tym jak wygląda branża pod kątem biznesowym na przykładzie sukcesu PROSTO (na szczęście poświęca temu tylko kilka zdań i prędko wraca do zaangażowanej roli rapu).

W tekście znalazło się też miejsce na to, o czym ja dla was piszę, czyli połączeniu rapu z polityką. Autor cytuje bardzo trafne spostrzeżenie Andrzeja Cały: kiedy rap trafi do mainstreamu? Kiedy Gazeta Wyborcza odkryje, że dużo płyt hiphopowych prezentuje prawicowy punkt widzenia.

To niestety jest prawda… Krótko po ukazaniu się felietonu (którego autor próbował przedstawić raperów jako bandę nacjonalistów) na stronie Krytyki Politycznej, na portalu GW opublikowano niemal identyczny w takim samym tonie.

Pomijając tą szopkę, warto zwrócić uwagę na to co o swoim światopoglądzie mówi Peja: Nie mam poglądów prawicowych, nie mam też lewicowych. Jeżeli nie popierasz danej opcji politycznej w tym kraju, znaczy, że jesteś po drugiej stronie barykady. Dopóki cwani politycy będą mieszać w rozpalonych głowach młodych i rozczarowanych Polaków, dopóty ten kraj będzie rozpier…ny jak po Hiroszimie. Jedyna polityka, która zasługuje na uwagę, to polityka zagraniczna. […] Nasze podwórko to folwark zwierzęcy z udziałem przewagi świń przy korycie. Jako artysta miałem prawo skrytykować premiera i prezydenta. W końcu mam więcej wyborców na Fejsie niż Platforma. 

O poglądy pytany jest także Abradab, który ucieka od odpowiedzi twierdząc, że nie powinno się mieszać hip-hopu z polityką. Swoje zdanie wyrażają jednak dwaj raperzy o całkowicie przeciwstawnych światopoglądach: PIH i Łona. Pierwszy, na pytanie o czy związki homoseksualne powinny być zalegalizowane odpowiada: Zdecydowanie nie. Podobnie jak z zalegalizowaniem marihuany – to tematy zastępcze. Politycy powinni się skupić na zbliżającej się katastrofie demograficznej i wspierać instytucję rodziny. O dziwo kulturalnie jak na PIHa, szkoda tylko, że nie powie tego wprost tysiącom walczącym o zmianę prawa narkotykowego i setkom młodych ludzi, którzy gniją w aresztach i więzieniach za niewinność.

Łona, jak łatwo można było się domyślić popiera związki partnerskie, które (o czym się często w całej tej debacie zapomina) są także ważne dla par heteroseksualnych: jestem oczywiście zwolennikiem utworzenia prawnych ram dla związków partnerskich, skorzystają z nich również heteroseksualiści. Mówienie o większej trwałości małżeństwa to mrzonka: pół mojego pokolenia pochodzi z rozbitych rodzin. 

Obaj raperzy są jednak zgodni co do katastrofy pod Smoleńskiem. Uważają, że w trakcie śledztwa doszło do wielu uchybień i błędów, które uniemożliwiają wyjaśnienie sprawy.

Mały akapit poświęcony jest także kolaboracji Ciecha, Pjusa i Kamela, którzy krótko przed Marszem Niepodległości wypuścili prawicowy kawałek Leming. To co czytam potem szybko podnosi mi ciśnienie.. Znowu cytowany jest nołnejm Ptaku, który chciał spalić TVNowskie wozy. Wrrr!!!

Na szczęście chwilową stratę nerwów szybko rekompensują ciekawe wypowiedzi  Vienia i Donatana: zgłaszał się do mnie polityk PiS z propozycją wykorzystania utworu Nasza Klasa w kampanii wyborczej. Szantażował, że jeśli się nie zgodzę na udostępnienie piosenki w kampanii, to utrudni mi życie, będę miał mniej koncertów. Oczywiście odmówiłem. Każdemu politykowi bym odmówił. Wniosek nasuwa się szybko… Potwierdza się moja opinia, że mimo szopki jaką odstawiają nasi politycy, to tak naprawdę mają zerową wiedzę na temat marketingu politycznego. Za żenujące uważam takie zastraszanie i lekceważenie. Szkoda, że nie padło nazwisko tego politykiera.

Równie ciekawą historię przytacza wspomniany wcześniej producent: miałem propozycję, żeby udostępnić swoje utwory w kampaniach wyborczych. Nie skorzystałem, bo moja muzyka jest apolityczna. […] Chciałem zrobić muzyczny projekt socjologiczno-polityczny, ale mamy za mały dostęp do źródeł informacji nieskażonych grą polityczną. Na obiektywną interpretację dzisiejszej sytuacji trzeba poczekać kilka lat.

Raperzy zostali także zapytani o legalizację marihuany i stosunek do Ruchu Palikota. Na szczęście żaden z nich nie utożsamia tego problemu z partią, która zadebiutowała w zeszłym roku w sejmie. Uważają, że legalizacja (lub jej częściowa forma czyli depenalizacja) jest potrzebna.

Artykuł kończy się bardzo obiecującymi zdaniami: następnym krokiem może być udział muzyków w debacie publicznej jako wyraz opinii społecznej dużo większej grupy niż tylko przedstawicieli podwórek, osiedli i boisk.  […]  Czy politycy i socjologowie zaczną wsłuchiwać się dokładniej w to, co mają do powiedzenia hiphopowcy i zaczną w ich tekstach słyszeć więcej niż przekleństwa? Dobrze byłoby gdyby liderzy opinii społecznej i kreatorzy codziennych wydarzeń społeczno-politycznych dostrzegli, że istnieje równoległy świat który nie jest Polską B ani kulturą drugiego obiegu. Media i kreatorzy opinii publicznej nie mogą dłużej nie liczyć się z przedstawicielami kultury hip-hop.

Przeciętny czytelnik Wprost po lekturze tego artykułu na pewno będzie bardziej ciekawy i pozytywnie nastawiony do rapu. Good work!