Barack Obama znów dał małego pstryczka w nos Kanye’mu nazywając go.. bałwanem (ang. jackass). Tym razem wspomniał jednak też, że uważa go za inteligentnego i bardzo utalentowanego.
Cytat pochodzi z eseju Davida Samuelsa American Mozart (warto przeczytać cały):
“I have a question I want to ask you, Mr. President,” I venture, once I catch his attention.
“Sure,” the president says.
“Kanye or Jay-Z?”
The president smiles. “Jay-Z,” he says, as if the answer should be obvious. When it comes to the most meaningful pop-cultural divide of the moment, the question of whether you prefer Kanye West or Jay-Z—the top two hip-hop artists in the world, who recently joined forces for a national mega-tour called Watch the Throne—Barack Obama is clearly a Jay-Z guy. Jay-Z is about control. Jay-Z is about success. He’s a natural-born leader. He is married to Beyoncé Knowles, the gorgeous, sugar-spun R&B star who recently joined with Michelle Obama in a public campaign against the epidemic of childhood obesity. Together, Jay and Beyoncé are worth something close to $1 billion. Jay-Z fills arenas and enunciates clearly—unlike Kanye West, who jumps onstage and interrupts during award ceremonies, cries on talk shows, and jets off to Rome to apprentice with the House of Fendi. Besides, the president’s smile says, we are at a fund-raiser in New York, which is Jay-Z’s hometown.
“Although I like Kanye,” Obama continues, with an easy smile. “He’s a Chicago guy. Smart. He’s very talented.” He is displaying his larger awareness of the question, looking relaxed, cerebral but friendly, alive to the moment, waiting for me to get to the heart of the matter.
Even though you called him a jackass?,” I ask.
He is a jackass,” Obama says, in his likable and perfectly balanced modern-professorial voice. “But he’s talented.” The president gives a wink, poses for a few more pictures, and then glides away to meet with the rich Manhattan lawyers in the other room, leaving behind a verdict that he intended to be funny, and also entirely deliberate: even before an audience of one, the leader of the free world is still not letting Kanye West off the hook.

Obama jest rozczarowany Westem głównie z powodu jego egoistycznego i często kontrowersyjnego zachowania. Jay-Z jest tym, który w jednym z najlepszych duetów ostatnich lat ma głowę na karku. Świadczy też o tym stosunek do kobiet. W pełni zrozumiałe wizerunkowo jest to, że Obama bardziej sympatyzuje z Shawne’m Carterem. Łatwo sobie wyobrazić jak wykorzystaliby „trzymanie” z lekkoduchem Kany’em republikanie.. ;)

Żeby przypomnieć Wam skąd wziął się konflikt pomiędzy panami, należy wrócić do gali MTV Music Awards 2009. Podczas ceremonii Kanye wszedł na scenę i zabrał mikrofon Taylor Swift twierdząc, że Beyonce zasługuje na nagrodę bardziej niż 23 letnia piosenkarka.

Sprawa zbulwersowała amerykanów, do tego stopnia, że głos zabrał też Prezydent:

Młoda dama wygląda na niebywale miłą osobę. Dostała swoją nagrodę. Co on tam robił?! To bałwan!

Kanye zreflektował się i przeprosił za swoje zachowanie w telewizyjnym show Jaya Leno. Następnie zniknął z mediów i zaszył się na rok w Japonii.

Więcej o dalszych losach rapera możecie dowiedzieć się z samego artykułu Davida Samuelsa. Analizuje on w nim dalsze poczynania Kany’ego ( min. pracę nad My Beautiful Dark Twisted Fantasy, Watch The Throne oraz trasę koncertową).
Warto też wspomnieć, że zachowanie Obamy ocenił Rakim:
To dobrze, że Prezydent wie o Kanye’m. Ale żeby nazywać go bałwanem? Powinien być trochę bardziej skupiony nad tym co mówi.. Mam na myśli to, że wystarczyło odpowiedzieć: „Tak, Kanye to bardzo interesująca postać”, zamiast nazywać go głupcem.
Tylko czy wtedy byśmy o tym rozmawiali? ;-)