W każdej kategorii zwycięzca (lub przegrany) może być tylko jeden. Jedziemy?

ZASKOCZENIE ROKU: Otsochodzi

Panie i panowie co to jest za przemiana! Dwa lata temu w pierwszym odcinku ZA TRZY mówiłem o tym jak bardzo nie trafia do mnie ten przepalony wówczas dzieciak. Teoretycznie powinienem więc zachwycić się nowym krążkiem od pierwszego odsłuchu. Długo nie miałem jednak na jego temat zdania. Nie mogłem zdecydować się czy „Nowy Kolor” to prosta kopia trendów zza oceanu czy coś więcej. Może właśnie szukanie tego złotego środka okazało się być kluczowe i po dobrych kilkunastu odsłuchach dałbym temu krążkowi 7 w 10 stopniowej skali. Nowy Otsochodzi wpada w ucho, ale jednocześnie masz świadomość, że gdzieś na świecie umiera jedna truskulowa panda, kiedy raper po raz kolejny powtarza w tekście „wavy”. PS. „Nie, nie” to najlepszy numer z tej płyty.

ODKRYCIE ROKU: Avi Sycylijczyk

Serduszko zabiło mocniej od pierwszego odsłuchu. A pierwszy odsłuch był dopiero kiedy Avi został już zakontraktowany w SB Maffija (steal!). Później trafiłem na jego wcześniej nagrane numery. Oh lord! Co za stylówka, (i nie mam tutaj na myśli tego wąsa), co za głos, co za historie, co za dobór bitów. To musi się udać.

NUMER ROKU: Włoska Robota

Początkowo miało być tutaj TOP 5 numerów, potem zdałem sobie jednak sprawę z tego, że w tym roku król (chociaż w tym przypadku królowie) jest tylko jeden. Każdy inny numer wyglądałby w tym towarzystwie zwyczajnie śmiesznie. Żadnego utworu nie katowałem w tym roku tak bardzo (nawet „Narcyza” od Bedogie).

ROZCZAROWANIE ROKU: Sentino

Jak go kocham, to tak samo nienawidzę. Raper kompletny, który swoim nagranym na iPhonie refrenem wpierdoli Twojego ulubionego rapera z najdroższym miksem i masteringiem. Nikt w Polsce nie ma takiego vibe’u. Nikt też tak nie spalił za sobą mostów. I chyba nie chcę kolejny raz się nad tym roztrząsać. Jak to było? Muzyka jest wieczna?

POWRÓT ROKU: Reno – 50/50

Myślisz „powrót”, marzysz „Reno”. No i stało się. A najlepsze jest to, że legenda nie została rozmieniona na drobne (jak to często w przypadku takich comebacków bywa). Reno = styl.

DEBIUT ROKU: Bedoes – Aby śmierć miała znaczenie

Pierwsza płyta, którą włączam jak jestem pijany. Za 3 lata podtytuł będę mógł zmienić na debiut dekady. Nikt od dawna nie wbił się z pierwszym LP na scenę takim przebojem i nie wzbudził przy tym tak skrajnych emocji. Dobrym dowodem na to jest tekst, który napisałem w marcu, a który ma dziś ponad 35 tysięcy wyświetleń. Niecałe pół roku później raper nagrał TEN singiel i koledzy raperzy, którzy w kuluarach walili podśmiechujki nagle zaczęli go oficjalnie propsować. Głucha jakaś ta branża. No może z wyjątkiem Eldo (tak, Eldo!), który chwalił Bedoesa długo wcześniej. Czasy..

EP ROKU: PRO8L3M – Hack3d By GH05T 2.0

Czego się nie dotykali zamieniali w złoto. W 2017 bez zmian. Do zobaczenia w 2018.

PŁYTA ROKU: Kaz Bałagane – Narkopop

Przyznać się, ilu z Was wiedziało co się tutaj pojawi? Zakładam, że więcej niż połowa (o ile nie trafiłeś na mojego bloga po raz pierwszy). Pewność siebie, którą emanuje Jacek rośnie z każdym kolejnym krążkiem (a o od pierwszego jest na zajebiście wysokim poziomie). Wiecie co jest kluczem do jego sukcesu? Połączenie tej pewności siebie ze skromnością, byciem normalnym i z tego co mi wiadomo „prawdziwym” gościem. Nie ma zbędnych słów i głupich ruchów. Jest muzyka. Najlepsza.