W swoich utworach nigdy nie unikałeś tematów społeczno-politycznych. Jeden z nich „Panie Prezydencie” (personifikujący w osobie prezydenta problemy i brak perspektyw, z którymi borykają się młodzi ludzie w Polsce) spotkał się z „zainteresowaniem” Ryszarda Nowaka z Ogólnopolskiego Komitetu Obrony przed Sektami i Przemocą. Twoje koncerty zaczęły być blokowane, co doprowadziło do ograniczenia Twojej wolności wypowiedzi i uniemożliwiło wykonywanie pracy. Czy nagrałbyś ten kawałek wiedząc co Cię później spotka?

Tak nagrałbym go po raz drugi, trzeci i dziesiąty jakby trzeba było. Po pierwsze trzeba brać odpowiedzialność za swoje słowa. Po drugie nagrałem go dlatego, że to co w nim zawarłem, to były moje prawdziwe odczucia i miałem chęć wyrzucenia ich z siebie. Więc, gdybym liczył tylko na pozytywny odzew, oznaczałoby to, że jestem zwykłym populistą nastawionym na tani poklask i zdobycie popularności poprzez schlebianie ludziom i mówienie im dokładnie tego co chcą usłyszeć. Tego co jest łatwe, wygodne i w najlepiej neutralne światopoglądowo, żeby nikogo przypadkiem nie obrazić. Roli Pana Nowaka też bym tu nie przeceniał, bo zagrałem w życiu pewnie już grubo ponad 200 koncertów, a odwołane miałem raptem dwa. Gorsza była chyba paranoja jaka w pewnym momencie zapanowała wokół mnie, czyli policjanci potajemnie zbierający informacje od sąsiadów na mój temat, czy założony mi podsłuch na telefon. Ale jak zarymowałem w innym tekście „Gdy władza jest słaba obywateli się obawia”.

Czytaj dalej w serwisie NaTemat.pl